Impreza
w pokoju wspólnym skończyła się, tak szybko, jak się rozpoczęła. Po zniknięciu
jubilatki, jej przyjaciele zaczęli się niepokoić. Ich ponure nastroje udzieliły
się reszcie Gryffindoru. Nie było też Huncwotów, a właściwie był, ale tylko
jeden, więc w sumie nie miał kto rozkręcić imprezy. Zawiedzione dziewczyny,
widząc, że obiekt ich westchnień, jednak się nie pojawi, udały się do sypialni.
Panowie natomiast stwierdzili, że skoro nie ma kogo podrywać, też się zmyją.
Było to chyba najgorsze urodzinowe przyjęcie, o jakim słyszano w Hogwarcie!
Trójka Gryfonów miała jednak na
głowie poważniejsze problemy. Ich dwoje przyjaciół zniknęło i nikt nie miał
pojęcia, gdzie można ich znaleźć. Rozważali chyba już każdą opcję. Syriusz
przeszukał każdy kąt, ale i tak nie potrafił sprecyzować, gdzie może się
znajdować, nigdy niezawodna Mapa Huncwotów. Dorcas gdybała nad pójściem do
McGonagall, ale ten pomysł szybko został odrzucony, przez oczywiste względy,
jakimi było otrzymanie szlabanu, za włóczenie się po Zamku w trakcie ciszy
nocnej.
Pozostało im już tylko jedno.
Zegar, wiszący na ścianie, wybił właśnie godzinę jedenastą. To było kroplą,
która pomogła się przemóc Dorcas. Niechętnie udała się do dormitorium, po
cieplejszy sweter. Życie przyjaciółki, było dla niej ważniejsze, niż możliwość
otrzymania szlabanu. Wyobraźnia podsuwała jej straszne sceny. Nadal widziała
jej przerażająco smutną twarz. Zapinając guziki, wróciła do Pokoju Wspólnego.
Syriusz i Mary czekali przy kominku.
Zastanawiało ją jedno, a po minach przyjaciół widziała, że mają podobne obawy. Hogwart jest ogromny, a szanse na to, że zagubiona dwójka, przebywa w tym samym miejscu, były bliskie zeru. Kogo mają odszukać najpierw? I gdzie właściwie mają te poszukiwania rozpocząć?
Zastanawiało ją jedno, a po minach przyjaciół widziała, że mają podobne obawy. Hogwart jest ogromny, a szanse na to, że zagubiona dwójka, przebywa w tym samym miejscu, były bliskie zeru. Kogo mają odszukać najpierw? I gdzie właściwie mają te poszukiwania rozpocząć?
***
Szedł korytarzem i oddychał
głęboko. Źle się czuły z tym, co robił. Dręczyły go też okropne wyrzuty
sumienia. W końcu w jakiś sposób zdradza przyjaciół. Nigdy nie był jednak dobry
w działaniu. Nie oszukujmy się. Nie był dobry nawet w myśleniu! Fakt, że trafił
do Gryffindoru szczerze go dziwił. Nie posiadał chyba żadnych cech, które cenił
w sobie Godryk. Nie był sprawiedliwy, ani szlachetny… Zawsze chował się w
cieniu swoich przyjaciół. Nie miał na tyle odwagi, żeby postawić się swoim
oprawcom. Zaśmiał się ironicznie. Nie miał nawet odwagi, żeby postawić się
przyjaciołom.
Może właśnie, dlatego robił to,
co robił? Tyle razy już znikał, a oni nawet tego nie zauważyli. Nie martwili
się o niego. Nie szukali. Traktowali go jak popychadło. Właściwie, to był
akceptowany tylko i wyłącznie dlatego, że trafili do jednego dormitorium.
Szanse na to, że traktowaliby go z podobnym szacunkiem, gdyby był chociażby w
Ravenclawie, raczej nie istniały.
Westchnął cicho. Był żałosny.
Przez tyle lat, był zauroczony. Nie potrafił dostrzec tego, co ważne. Był na
każde ich skinienie. Był tematem ich żartów. Dowcipów. Był dla nich rozrywką.
Zupełnie tak, jak Severus. To bolało go najbardziej. Cenił ich, byli mu bliżsi
niż rodzina…
Tak naprawdę, było mu żal tylko Evans. Jako jedyna mu współczuła. Jako jedyna rozmawiała z nim, jakby był wartościowym człowiekiem. Chociaż Remus też bardzo mu pomagał. Gdyby nie on, pewnie nie byłoby go na siódmym roku. Ale to nie czas na sentymenty. Musiał coś zrobić. Przycisnął do piersi kawałek starego, pożółkłego pergaminu. Będzie się smażyć w piekle, ale wiedział, że nie ma odwrotu.
Tak naprawdę, było mu żal tylko Evans. Jako jedyna mu współczuła. Jako jedyna rozmawiała z nim, jakby był wartościowym człowiekiem. Chociaż Remus też bardzo mu pomagał. Gdyby nie on, pewnie nie byłoby go na siódmym roku. Ale to nie czas na sentymenty. Musiał coś zrobić. Przycisnął do piersi kawałek starego, pożółkłego pergaminu. Będzie się smażyć w piekle, ale wiedział, że nie ma odwrotu.
***
Wieża Astronomiczna była najlepszym
punktem obserwacyjnym. Widok z niej był równie niesamowity, co dzisiejsza noc.
Ciemne niebo, pokryte było milionem gwiazd. Co jakiś czas, jedna z nich,
bezszelestnie spadała w dół.
Całował jej usta już ładnych
kilka minut i nie potrafił się od niej oderwać. Każde muśnięcie jej warg,
oddech, delikatny dreszcz… Działał na niego uzależniająco. Opuszki jej palców,
delikatnie drażniły jego skórę. Jej ciało, tak blisko jego ciała, emanowało
nieznanym mu wcześniej ciepłem. Włosy targane przez wiatr, łaskotały go po
twarzy.
Z trudem odsunął ją od siebie. Z
szybko bijącym sercem, wpatrywał się w jej oczy. Dostrzegł nikły uśmiech, na
jej pięknych, pełnych ustach. Ujął jej twarz w dłonie. Przyłożył swoje czoło do jej. Jej cudowny, mały nosek opierał się o jego, powodując tym samym, że
jego ciało pokryło się gęsią skórką. Kciukami gładził jej delikatną skórę. Z
rozchylonymi wargami, zbliżył się do jej ust. Zamknęła oczy. Widział, że czeka,
aż ich usta ponownie się połączą. Zmarnowali tyle czasu. Tak cennego czasu…
Minęło kolejnych kilka minut.
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Co robisz?
- Chcę oddychać tobą… - szepnął.
Znów zauważył w jej oczach łzy.
Delikatnie musnął jej wargi. Przytuliła się do niego mocno. Objął ją rękoma.
Gdyby tylko mogła usłyszeć, jak głośno śpiewa jego serce…
- Kocham cię… - szepnął w jej
włosy. – Kocham cię tak mocno, jak może kochać człowiek, drugiego człowieka…
Po raz kolejny nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. A nawet, gdyby wiedziała, to by nie mogła. Wzruszenie, jej na to nie pozwoliło. Słowa uwięzły jej w gardle i za żadne skarby świata, nie chciały z niego wyjść. Nie pozwoliły jej powiedzieć tego wszystkiego, co w niej siedziało.
Po raz kolejny nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. A nawet, gdyby wiedziała, to by nie mogła. Wzruszenie, jej na to nie pozwoliło. Słowa uwięzły jej w gardle i za żadne skarby świata, nie chciały z niego wyjść. Nie pozwoliły jej powiedzieć tego wszystkiego, co w niej siedziało.
***
Chodzili po zamku, coraz
bardziej zdeterminowani. Mary, będąca w samej koszuli, szczękała zębami.
Zupełnie tak samo, jak Syriusz, tyle tylko, że jemu w ogóle nie było zimno.
Wręcz przeciwnie. Było mu gorąco, bo przerażona Dorcas uwiesiła się jego
ramienia, a obie strasznie działały mu na nerwy. Bały się rozdzielić, więc
marnowali czas, idąc w trójkę w jednym kierunku i pod jedną Peleryną Niewidką.
Robiło się coraz później i coraz bardziej niebezpiecznie. Już dwukrotnie
natknęli się na panią Norris. Syriusz od zawsze zastanawiał się, czy koty mając
swój szósty zmysł, potrafią przyuważyć przemieszczających się w taki sposób
uczniów.
Z każdym krokiem i
pretensjonalnym spojrzeniem swojej narzeczonej, miał ochotę zawrócić do Wieży.
Przecież ta dwójka jest dorosła i odpowiedzialna! No… Na pewno Evans, a o
Pottera raczej by się nie martwił. Jest pełnia. Wiedział, gdzie mógł się
podziewać, ale przecież nie poprowadzi tam dziewczyn!
Kiedy Mary po raz kolejny
zadzwoniła zębami, granica jego wytrzymałości została przekroczona. Spojrzał
groźnie na obie panie. Po czym stanowczym krokiem, ciągnąc je za sobą, udał się
do Pokoju Wspólnego. W taki sposób i w takim tempie, będą ich szukać całą noc!
A przecież równie dobrze, ta dwójka może już być w swoich ciepłych łóżkach!
Stojący za rogiem chłopak o mysich włosach i mysich oczach, wypuścił ze świstem powietrze. Jeszcze trzy kroki, a wpadliby na niego. Z uwagą wpatrywał się w Mapę. Jak tylko trzy postacie zniknęły za rogiem, odważnym krokiem ruszył przed siebie.
Stojący za rogiem chłopak o mysich włosach i mysich oczach, wypuścił ze świstem powietrze. Jeszcze trzy kroki, a wpadliby na niego. Z uwagą wpatrywał się w Mapę. Jak tylko trzy postacie zniknęły za rogiem, odważnym krokiem ruszył przed siebie.
***
Krótkim machnięciem różdżki
sprawił, że niemiła, chłodna posadzka przemieniła się w ciepły, puchowy koc.
Niedaleko nich, krążyło kilkadziesiąt niebieskich, drgających płomieni,
powodujących niesamowite ciepło. Odrzuciła płaszcz na bok. Leżeli na plecach i
wpatrywali się w niebo. Oparła głowę o jego klatkę piersiową. W takiej pozycji,
słyszała jego regularne, aczkolwiek przyspieszone bicie serca. Obejmował ją
ramieniem. Kolejna gwiazda przecięła niebo.
Chwycił jej podbródek i uniósł jej twarz. Delikatnie i bez pośpiechu, złożył na jej ustach pocałunek. Przymknęła oczy i
oddawała pieszczotę. Przepełniało ją takie szczęście. Był przy niej, był z nią!
Nie zamienili już ani jednego słowa. Nie musieli.
Wyciągnęła rękę i zaczęła
delikatnie głaskać jego policzek. Podziałało to na niego jak bodziec. Nie
przestając jej całować, delikatnie się uniósł, powodując tym samym, że opadła
na plecy. Jej ręka kurczowo ścisnęła kępkę jego włosów. Przeszył go dreszcz.
Jedną ręką krążył po jej ciele. Kiedy wylądowała na brzuchu, zachichotała.
Spojrzał na nią z uśmiechem. Zapomniał, że ma takie łaskotki. Z czułością pocałował
ją w czubek nosa. Jak mógł być taki głupi i wierzyć, że uda mu się żyć bez
niej?
Delikatnie przyciągnęła jego
głowę. Poddał się. Zamknął oczy i pozwolił, aby robiła z nim, co tylko zechce.
Drażniła językiem, jego podniebienie, przygryzała dolną wargę. Fala gorąca i
podniecenia, przeszyła jego ciało. W jej głowie zaczęło wirować. Leżąc
wygodnie, wyciągnęła obie ręce w kierunku jego koszuli. Kiedy rozpięła pierwszy
guzik, przestał oddawać pocałunki. Wsparty na łokciu jednej ręki, wpatrywał się
w nią uważnie.
Widział w jej oczach pewność
siebie. Widział to cudowne światło. Nawet nie mrugnęła, kiedy rozpinała kolejne
guziki. Jej ciepłe dłonie spoczęły na jego klatce piersiowej. Uśmiechnęła się,
kiedy jedna z jej delikatnych, małych rąk, spoczęła na jego sercu. Nie mogła
nie zauważyć, że znacznie przyspieszyło. Z delikatnym uśmiechem, pewnym ruchem
popchnęła go. Opadł na plecy, założył ręce pod głowę i z lekkim rozbawieniem ją
obserwował. Zauważyła to, a na jej twarzy pojawił się wyraz delikatnego oburzenia.
Niebezpieczny błysk zawitał w jej oczach.
Pochyliła się i złożyła na jego
usta długi, namiętny pocałunek. Przymknął oczy. Kolejna fala ciepła i kolejna
fala pożądania. Jej usta błądziły teraz, gdzieś okolicy jego serca. Czuł
wyraźnie, towarzyszące temu ciepło. Jęknął cichutko. Jego oddech stał się
nierówny. Wsparł się na łokciach i obserwował, jak delikatnie i dokładnie bada
jego ciało. Każdy, nawet ten najmniejszy milimetr, pokryty był jej dotykiem.
Usiadł gwałtownie i przyciągnął
ją do siebie. Bez opamiętania zaczął całować jej usta, szyję… Delikatnym,
powolnym ruchem, zaczęła zsuwać z jego ramion koszulę. Znów na nią spojrzał.
Oddychał szybko. Płytko. Jakby z trudnością. Uważnie obserwował jej twarz,
która teraz ponownie się zbliżała. Nie wyczytał zupełnie nic. Nie wiedział, czy
dlatego, że mu na to nie pozwala, czy może raczej dlatego, że działa na niego w
taki, a nie inny sposób i po prostu nie jest w stanie.
Wsparł się na dłoniach i
odchylił głowę do tyłu. Delikatne opuszki jej palców, drażniły jego ciało.
Wstrząsnęły nim kolejne dreszcze. Czuł jej ciepły oddech, gdzieś na szyi. Jej
dłonie, błądziły po jego ramionach, plecach, torsie…
I nagle to wszystko ustało. Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Była niesamowicie poważna. Wpatrywała się w jego oczy. Wyciągnęła rękę, po jego dłoń, a następnie uniosła do swoich ust. Delikatnie ją musnęła. Kolejny dreszcz. Przeniosła ją na swój policzek. Obserwował ją z niemym podziwem. Uniosła swoje zielone oczy. Odszukała jego orzechowe tęczówki. Widział w nich nowy, nieznany mu do tej pory błysk. Trzymając jego chłodną dłoń, w swojej, zaczęła ześlizgiwać się po swojej szyi, dekolcie, aż do pierwszego guzika jej swetra.
Wyprostował się momentalnie. Puściła jego dłoń. Ich twarze były tak blisko. Rozpiął pierwszy guziczek, bacznie obserwując jej rysy. Przygryzła dolną wargę. Opuściła wzrok, obserwując, jak rozpina kolejne. Jej oddech stał się szybszy. Uniósł delikatnie jej podbródek i spojrzał pytająco w oczy. Wiedziała, że czeka na jej reakcje. Wiedziała, że nie zrobi nic, na co nie będzie gotowa. Delikatnie skinęła głową. To mu wystarczyło.
Przybliżył swoją twarz i pocałował ją delikatnie. Całe napięcie, uszło z niej momentalnie. Nie przerywając pocałunków, delikatnie zsunął z niej sweterek. Drażnił płatek jej ucha. Jęknęła cichutko. Pewnie chwycił jej koszulkę. Uniosła ręce. Oderwał swoje usta tylko na chwilkę. Jak tylko odrzucił cieniutki materiał na bok, przylgnął do niej ponownie. Całował ją delikatnie i bez pośpiechu, opuszkami palców błądząc po jej praktycznie nagich plecach. Miała cudownie delikatną skórę. W pewnym momencie natrafił na kolejny skrawek materiału. Z zapartym tchem rozpiął haftkę. Językiem błądził po jej szyi, pnąc się do idealnych ust.
Ich języki zatańczyły, kiedy delikatnie zsuwał stanik. Pomimo tego, iż użył całej silnej woli, nie potrafił nie spojrzeć dół. Trzymając ją, odchylił delikatnie jej drobne ciałko do tyłu. Ustami zaczął muskać małe, ale idealne piersi. Kiedy jego język, delikatnie drażnił brodawkę, usłyszał jak cichutko pojękuje. Niesamowicie to na niego działało. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Odchyliła głowę do tyłu i oddawała się pieszczocie. Nie przerywając, ułożył ją na plecach. Ustami nadal błądząc, gdzieś w okolicy piersi, dłonie delikatnie kierował ku reszcie odzieży.
Sprawnym ruchem, rozpiął guzik, przy ciemnogranatowych dżinsach. Jego twarz praktycznie natychmiast znalazła się na wysokości jej brzucha. Poczuła jego oddech. Bała się, że znów się roześmieje, rujnując tą magiczną chwilę. Nic takiego się jednak nie stało. Jego tylko jego usta, dotknęły skrawka jej jedwabistej skóry, przeszył ją dreszcz. Znów cichutko jęknęła.
Zaczął tracić panowanie nad sobą. Wiedział, że jeszcze chwila, a nie będzie w stanie wytrzymać. Zaczął głęboko oddychać, aby się uspokoić. Czuł, jak jej ręce, zaciskają się na jego włosach. Czuł, jak drży i wygina się pod wpływem, jego dotyku, pieszczot… Zsunął spodnie, podążając językiem w dół. Całował jej uda, łydki, kostki… Chwyciła jego głowę i pociągnęła w górę. Ich usta znowu się spotkały. Całowała go z coraz większą łapczywością, z coraz większym pożądaniem. Jego dłoń badała jej ciało. Muskał uda, brzuch, piersi…
Jej ręce powędrowały ku rozporkowi. Oboje otworzyli oczy. Obserwował ją, ale ona nie miała już żadnych wątpliwości. Już i tak, za dużo czasu zmarnowali na te bezsensowne i nic nie wnoszące kłótnie. Odrzuciła na bok, jego spodnie. Przyciągnął ją mocno do siebie. Do głowy uderzył mu, czekoladowy zapach jej skóry. Chociaż wyglądał na opanowanego, wiedziała, że tak samo, jak i ona, jest zdenerwowany. Czekał na tą chwilę od tak dawna…
Patrzył w jej oczy. Usta miał lekko rozchylone. Oddychał głęboko i ciężko. Zupełnie tak, jakby starał się opanować. Praktycznie wtulona w jego nagą pierś, czuła, jak jego serce bije z zawrotną szybkością. Pogłaskała go delikatnie po policzku. Przymknął oczy. Krew w nim buzowała. Poczuł jak muska ustami jego wargi. Chociaż wydawało się to niemożliwe, zaczął oddychać z jeszcze większym trudem. Przeszył go kolejny dreszcz. Przygryzła jego wargę. To przeważyło. Nie potrafił już się bronić, przed ogarniającym go pożądaniem.
Pozwolił, aby zsunęła z niego jedyną, pozostałą część ubrania. Kiedy jej dłoń, delikatnie musnęła tamtą okolicę, a on ponownie zadrżał…
Pewnie objął ją ramionami. Wpił się namiętnie w jej usta. Przewrócił się tak, że był dokładnie nad nią. Szybkim ruchem, pozbył się jej koronkowej, czarnej bielizny. Pożądanie ogarnęło go całego. Odczuwał nawet najmniejszą, najdelikatniejszą jej pieszczotę. Czas się zatrzymał. Objęła go nogami. Dłonie mocniej zacisnęła na jego plecach. Poczuł wbijające się paznokcie. Najdelikatniej i najostrożniej, jak tylko potrafił wsunął się między jej uda…
Pierwszy płatek śniegu zaczął spadać z nieba. W jego ślady poleciał następny i kolejny… Wiatr delikatnie wprawiał je w ruch. Wirowały, tworząc cudowne wzory. Na zewnątrz panował mróz. Nie byli w stanie tego odczuć. Ich ciała płonęły. Kolejna gwiazda przecięła niebo, kiedy cichy jęk rozkoszy, ponownie przerwał idealną ciszę…
I nagle to wszystko ustało. Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Była niesamowicie poważna. Wpatrywała się w jego oczy. Wyciągnęła rękę, po jego dłoń, a następnie uniosła do swoich ust. Delikatnie ją musnęła. Kolejny dreszcz. Przeniosła ją na swój policzek. Obserwował ją z niemym podziwem. Uniosła swoje zielone oczy. Odszukała jego orzechowe tęczówki. Widział w nich nowy, nieznany mu do tej pory błysk. Trzymając jego chłodną dłoń, w swojej, zaczęła ześlizgiwać się po swojej szyi, dekolcie, aż do pierwszego guzika jej swetra.
Wyprostował się momentalnie. Puściła jego dłoń. Ich twarze były tak blisko. Rozpiął pierwszy guziczek, bacznie obserwując jej rysy. Przygryzła dolną wargę. Opuściła wzrok, obserwując, jak rozpina kolejne. Jej oddech stał się szybszy. Uniósł delikatnie jej podbródek i spojrzał pytająco w oczy. Wiedziała, że czeka na jej reakcje. Wiedziała, że nie zrobi nic, na co nie będzie gotowa. Delikatnie skinęła głową. To mu wystarczyło.
Przybliżył swoją twarz i pocałował ją delikatnie. Całe napięcie, uszło z niej momentalnie. Nie przerywając pocałunków, delikatnie zsunął z niej sweterek. Drażnił płatek jej ucha. Jęknęła cichutko. Pewnie chwycił jej koszulkę. Uniosła ręce. Oderwał swoje usta tylko na chwilkę. Jak tylko odrzucił cieniutki materiał na bok, przylgnął do niej ponownie. Całował ją delikatnie i bez pośpiechu, opuszkami palców błądząc po jej praktycznie nagich plecach. Miała cudownie delikatną skórę. W pewnym momencie natrafił na kolejny skrawek materiału. Z zapartym tchem rozpiął haftkę. Językiem błądził po jej szyi, pnąc się do idealnych ust.
Ich języki zatańczyły, kiedy delikatnie zsuwał stanik. Pomimo tego, iż użył całej silnej woli, nie potrafił nie spojrzeć dół. Trzymając ją, odchylił delikatnie jej drobne ciałko do tyłu. Ustami zaczął muskać małe, ale idealne piersi. Kiedy jego język, delikatnie drażnił brodawkę, usłyszał jak cichutko pojękuje. Niesamowicie to na niego działało. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Odchyliła głowę do tyłu i oddawała się pieszczocie. Nie przerywając, ułożył ją na plecach. Ustami nadal błądząc, gdzieś w okolicy piersi, dłonie delikatnie kierował ku reszcie odzieży.
Sprawnym ruchem, rozpiął guzik, przy ciemnogranatowych dżinsach. Jego twarz praktycznie natychmiast znalazła się na wysokości jej brzucha. Poczuła jego oddech. Bała się, że znów się roześmieje, rujnując tą magiczną chwilę. Nic takiego się jednak nie stało. Jego tylko jego usta, dotknęły skrawka jej jedwabistej skóry, przeszył ją dreszcz. Znów cichutko jęknęła.
Zaczął tracić panowanie nad sobą. Wiedział, że jeszcze chwila, a nie będzie w stanie wytrzymać. Zaczął głęboko oddychać, aby się uspokoić. Czuł, jak jej ręce, zaciskają się na jego włosach. Czuł, jak drży i wygina się pod wpływem, jego dotyku, pieszczot… Zsunął spodnie, podążając językiem w dół. Całował jej uda, łydki, kostki… Chwyciła jego głowę i pociągnęła w górę. Ich usta znowu się spotkały. Całowała go z coraz większą łapczywością, z coraz większym pożądaniem. Jego dłoń badała jej ciało. Muskał uda, brzuch, piersi…
Jej ręce powędrowały ku rozporkowi. Oboje otworzyli oczy. Obserwował ją, ale ona nie miała już żadnych wątpliwości. Już i tak, za dużo czasu zmarnowali na te bezsensowne i nic nie wnoszące kłótnie. Odrzuciła na bok, jego spodnie. Przyciągnął ją mocno do siebie. Do głowy uderzył mu, czekoladowy zapach jej skóry. Chociaż wyglądał na opanowanego, wiedziała, że tak samo, jak i ona, jest zdenerwowany. Czekał na tą chwilę od tak dawna…
Patrzył w jej oczy. Usta miał lekko rozchylone. Oddychał głęboko i ciężko. Zupełnie tak, jakby starał się opanować. Praktycznie wtulona w jego nagą pierś, czuła, jak jego serce bije z zawrotną szybkością. Pogłaskała go delikatnie po policzku. Przymknął oczy. Krew w nim buzowała. Poczuł jak muska ustami jego wargi. Chociaż wydawało się to niemożliwe, zaczął oddychać z jeszcze większym trudem. Przeszył go kolejny dreszcz. Przygryzła jego wargę. To przeważyło. Nie potrafił już się bronić, przed ogarniającym go pożądaniem.
Pozwolił, aby zsunęła z niego jedyną, pozostałą część ubrania. Kiedy jej dłoń, delikatnie musnęła tamtą okolicę, a on ponownie zadrżał…
Pewnie objął ją ramionami. Wpił się namiętnie w jej usta. Przewrócił się tak, że był dokładnie nad nią. Szybkim ruchem, pozbył się jej koronkowej, czarnej bielizny. Pożądanie ogarnęło go całego. Odczuwał nawet najmniejszą, najdelikatniejszą jej pieszczotę. Czas się zatrzymał. Objęła go nogami. Dłonie mocniej zacisnęła na jego plecach. Poczuł wbijające się paznokcie. Najdelikatniej i najostrożniej, jak tylko potrafił wsunął się między jej uda…
Pierwszy płatek śniegu zaczął spadać z nieba. W jego ślady poleciał następny i kolejny… Wiatr delikatnie wprawiał je w ruch. Wirowały, tworząc cudowne wzory. Na zewnątrz panował mróz. Nie byli w stanie tego odczuć. Ich ciała płonęły. Kolejna gwiazda przecięła niebo, kiedy cichy jęk rozkoszy, ponownie przerwał idealną ciszę…
Brak mi słów... Po prostu cudowne...
OdpowiedzUsuńWow ... Piękne, nie wiem co powiedzieć ...
OdpowiedzUsuń