piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział piąty: Mapa Huncwotów.


[muzyka]

- Lily! – jak tylko usiadłam przy stole dopadła do mnie Dorcas. – Co ty z nim robiłaś?!
- Co z nim robiłam? – zapytałam nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
- Tak. Z Michaelem! Razem przecież schodziliście na kolację!
- A, bo zaczepił mnie w bibliotece – uśmiechnęłam się pogodnie. – Chwilkę porozmawialiśmy, a później on zaproponował, żebyśmy zeszli razem. Przecież to nic wielkiego, prawda?
- Żartujesz sobie? Wyrywasz już drugiego przystojniaka! Zostaw coś dla mnie! – rzuciła oschle Mary. Spojrzałam na nią zaskoczona.
- Przecież ty jesteś z Justinem.
- Jestem, a może nie jestem! Związki stałe są nudne! – mruknęła niezadowolona.
- Zgadzam się z tobą w stu procentach! – nad nami pojawił się Syriusz. – Meadowes, ty też podzielasz nasze zdanie? – zapytał słodko.
- Nie, Black. Ja jestem stała w uczuciach. I jakbyś zapomniał – tu chwyciła jego rękę, która powędrowała, aby ją objąć. – Jestem aktualnie w szczęśliwym związku z Thomasem.
- Gadanie! Chłopak podrywa każdą laskę, która mu się nawinie. Jestem pewien, że on wyznaje nasze przekona – stwierdził niby od niechcenia i sięgnął po sok dyniowy. Dorcas zignorowała tą uwagę i znów zwróciła się do mnie.
- Na twoim miejscu bym uważała, Lily.
- Niby dlaczego? – zapytałam bojowniczo.
- Dlatego, że ten chłopak jest dziwny. Dzisiaj rano flirtował z Elizabeth, ale ta najwyraźniej nie miała na niego ochoty. Przed chwilą bajerował z tobą, a teraz siedzi przy stole i obsługuje tą czarnowłosą Krukonkę. – dodała z niesmakiem patrząc w przestań za mną.
- No i? Niech sobie robi, co mu się tylko podoba. Ja mu niczego nie obiecywałam, on mi zresztą też! Przyjaźnimy się, nic więcej!
- Jak uważasz, żebyś mi tylko później nie mówiła, że cię nie ostrzegałam. – powiedziała oschle Dorcas.
- Ja ci nie mówiłam, że masz nie iść z Thomasem na bal, bo poprosił cię tylko dlatego, że odmówiła mu Leanne!
- Skąd ty to możesz wiedzieć?! – Dorcas wyglądała na wściekłą. Syriusz usiadł spięty i spoglądał to na mnie, to na moją przyjaciółkę.
- Stałam za nimi w kolejce do Wielkiej Sali na kolację! Ale byłaś taka szczęśliwa, a później wam się wszystko poukładało, więc po co miałam ci o tym mówić?
- Ja bym ci powiedziała… - wyszeptała Dorcas kompletnie zaskoczona.
- Nie sądzę. Do tej pory jej nie powiedziałaś o tych rozmowach z Potterem. – Nagle odezwała się Mary. Nadal dłubała widelcem w swoim kotlecie, jakby nasza sprzeczka w ogóle jej nie obeszła.
- Rozmawiałaś z Potterem?! – zapytałam z niedowierzaniem. Teraz na jej policzki wstąpiła purpura.
- No wiesz, myślałam, że wam obojgu to się przyda. To znaczy. Oj! No, bo ty tak marudziłaś, on nie wiedział co dalej… Syriusz!
- Mnie do tego nie mieszaj! – krzyknął wystraszony. – Serio, Evans, ja nie mam z tym nic wspólnego!
- Tchórz! – zapiszczała Dorcas. – Lily, przepraszam. Nie powinnam była się mieszać. Ty tego nie zrobiłaś. Nie wiem, czy to dobrze, ale jestem ci bardzo wdzięczna. Obiecuję ci, że już nigdy nie będę się mieszać w twoje prywatne sprawy. Jeżeli chcesz się spotykać z Michaelem, to…
- Co?! – wszyscy aż podskoczyliśmy. Do stołu podszedł Potter. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Oczy miał smutne i przygaszone, ale na jego twarzy wypisana była wściekłość i nienawiść. – Chodzisz z tym dupkiem?!
- Nie twój interes, Potter.
- Obawiam się, że mój.
- Tak? To mnie oświeć, jaki ma to związek z tobą?
- On jest z Ravenclawu!
- Och, tak, to faktycznie wszystko wyjaśnia. – jęknęłam i odsunęłam talerz.
- On chcę cię wykorzystać Lily! On wie, że jesteś dla mnie… Ja wiem, że chce cię wykorzystać.
- Nie, Potter. On nie jest tobą! – warknęłam wstając.
- Co masz na myśli?
- To, że on nie wykorzystuje ludzi dla własnych ambicji i idei Potter!
- Jest naszym przeciwnikiem w sobotnim meczu! Chce się dowiedzieć jakie mamy strategie, albo…
- Nie! – krzyknęłam. W jego oczach była jakaś dziwna determinacja. – Nigdy nawet nie wspomniał o naszej drużynie, rozumiesz?!
- Bo chce wzbudzić twoje zaufanie!
- A skąd tak dobrze wiesz, czego on chce?!
- Bo… - zająknął się.
- Bo co? Też tak robisz, prawda? Dążysz do twoich wyimaginowanych marzeń kosztem innych. Uwodzisz, oszukujesz i wzbudzasz zaufanie, a później… Jesteś żałosny! – krzyknęłam
- Ja tak nie robię! Ale proszę cię uważaj na tego dupka!
- Ja i „ten dupek” to nie twoja sprawa, Potter. I nie musisz mnie przed nim ostrzegać. On nie skonfundowałby szukającego naszej drużyny. – wysyczałam i odwróciłam się, chcąc iść do wyjścia.
- Lily! – krzyknął dramatycznie Potter.
- Odwal się! – odkrzyknęłam ze łzami w oczach. Zaledwie zrobiłam dwa kroki, przede mną wyrósł Michael.
- Wszystko w porządku? – spytał nieśmiało. Spojrzałam w jego zatroskane oczy. Już sama nie wiedziałam komu mam wierzyć. – Lily?
- Nie, nic nie jest w porządku. – wyszeptałam i rozpłakałam się. Michael mnie przytulił i zaczął głaskać delikatnie po głowie.
- Już dobrze, chodź. Usiądziemy gdzieś. No już – wyszeptał łagodnie, podając mi chusteczkę.
- Staaary… - usłyszałam jeszcze za sobą głos Blacka. – Chyba jesteś na straconej pozycji…
- Zamknij się. – odwarknął mu Potter.

***

- Lily – usłyszałam nad sobą spokojny głos.
- Mmm? – wyszeptałam, nadal patrząc w tańczące płomienie.
- Chciałam z tobą porozmawiać. O Michaelu – dodała widząc, że jej  nie słucham.
- O Michaelu… - powtórzyłam cicho.
- Wszystko w porządku? – zapytała z troską w głosie.
- Co? Tak. Jasne, że tak. – odpowiedziałam gwałtownie poprawiając się w fotelu i odrywając od ponurych myśli. – Chciałaś rozmawiać, więc słucham – uśmiechnęłam się sztuczne.
- Tak. Powiedz mi, co jest między wami?
- Między mną a Potterem? Michaelem! Przepraszam. Między mną a Michaelem, tak? – Dorcas spojrzała na mnie uważnie. Obie doskonale wiedziałyśmy, że właśnie przyznałam wokół kogo wędrują moje myśli. Na policzki wstąpił mi rumień. Postanowiłam jednak udawać, że nic się nie stało. – Przyjaźń. Nie jestem gotowa na związek. Poza tym Michael jest świetny, ale… to nie to. Dobrze mi się z nim rozmawia, lubię z nim żartować. Uwielbiam słuchać jego historii, ale na tym sprawa się kończy – uśmiechnęłam się uspokajająco.
- Jesteś pewna, tak?
- No, tak. Chociaż, jak tak na mnie patrzysz, to coraz mniej. Coś jest nie tak? – zapytałam patrząc na nią uważnie.
- Nie – odpowiedziała wymijająco. Za dobrze ją znałam.
- Dorcas. – rzuciłam ostro.
- A jesteś pewna, że z jego strony to też tylko przyjaźń?
- No, nie rozmawialiśmy o tym. Ale żadne z nas nic nie obiecywało tej drugiej osobie. Znaczy no wiesz. Głównie siedzimy w bibliotece i rozmawiamy o głupotach. Trudno się w tym doszukać aluzji o ewentualnym byciu razem. Dlaczego pytasz?
- Bo on chyba jednak się doszukał… - wyszeptała Dorcas. – Jak odprowadził cię do schodów na wieżę, a ty już poszłaś to pech chciał, że się napatoczyłam. Wypytywał mnie co lubisz, czym się interesujesz no i… Kim dla ciebie jest Potter.
- Pytał o Pottera? – zapytałam zdumiona.
- Tak.
- Co mu odpowiedziałaś?
- No wiesz, prawdę. – wzruszyła ramionami.
- Prawdę? – powtórzyłam zaskoczona. Dorcas kiwnęła głową. – Znaczy, że co?
- Że wy sami nie wiecie, jak z wami jest. No i że w tej sprawie to mu raczej nie pomogę.
- A on co?
- Nie wyglądał na zbytnio przejętego. Powiedział coś w stylu: „Potter sam mi pomoże” czy jakoś tak.
- Potter mu pomoże? Co to miało znaczyć?
- Skąd mam wiedzieć, Lily? Kiedy go o to spytałam, powiedział tylko, że i tak mu dużo pomogłam.
- Hmm… - zamyśliłam się.
Sama już nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Dorcas mówi, że to ten sam typ, co Potter. Potter mówi, że on chce mnie wykorzystać. Natomiast sam Michael zdaję się coś kombinować. Chce pomocy od Pottera… Co Potter wie? Nie. Jakiego haka ma Michael na Pottera, że jest taki pewny, że ten mu pomoże? A może faktycznie im chodzi tylko o ten śmieszny mecz? Z drugiej strony przypuszczałabym, że to Potterowi może chodzić o wygraną, nie Michaelowi. Jakie to trudne! Dlaczego muszę brać pod uwagę każde plotki? Przecież Michael sami mi powiedział, że to Elizabeth do niego podeszła. A ta Krukonka to miała być jego kuzynka. Potter… wciąż miałam w głowie jego słowa: „On wie, że jesteś dla mnie… Ja wiem, że chce cię wykorzystać”. Kim jestem dla Pottera? Co chciał powiedzieć, ale w ostatniej chwili…
- Lily? Mówię do ciebie! – z rozmyślań wyrwał mnie głos Dorcas. Spojrzałam na nią nieprzytomnym wzrokiem. – Radzę ci, żebyś z nim porozmawiała. Niech chłopak wie, że nie ma u ciebie szans, zanim się na coś konkretnego nastawi, albo dojdzie do jakiegoś nieszczęścia. Wiesz jaki jest Potter.
- Tak… Masz rację! Muszę koniecznie porozmawiać z Potterem! – krzyknęłam i zerwałam się z kanapy.
- Nie. Lily, nie! – chwyciła mnie za ramię. Spojrzałam na nią zaskoczona. – Masz porozmawiać z Michaelem, nie Potterem. Słuchałaś, co do ciebie mówię?
- Tak.
- I nadal twierdzisz, że musisz porozmawiać z Potterem?
- Przecież to oczywiste, nie? Michael chce czegoś od Pottera. Potter ma coś do Michaela. Oboje się nienawidzą! To jest podejrzane!
- Jak uważasz, ale na twoim miejscu najpierw porozmawiałabym z Daviesem na temat „was”.
- Przecież nie ma „nas”. – stwierdziłam poirytowana.
- Może dla ciebie… - wyszeptała Dorcas patrząc na mnie znacząco. Po czym weszła po schodach do dormitorium, zostawiając mnie na środku pokoju z natłokiem myśli. Nagle dziura pod portretem się otworzyła, a przez nią przelazł Black. Zaraz za nim pojawił się lekko zdenerwowany Lupin. Wyglądało to tak, jakby jeden do drugiego miał o coś pretensje.
- Remusie! Jak dobrze, że cię widzę! – krzyknęłam i podbiegłam do nich.
- Coś się stało, Lily? – zapytał patrząc na mnie uważnie.
- O tak, ja też się cieszę, że cię widzę, Evans – mruknął Black. Zignorowałam go.
- Gdzie jest Potter? – spytałam bez żadnego owijania w bawełnę. Oboje wybałuszyli na mnie oczy.
- Potter? – wymruczał Lupin.
- Chwila. Szukasz Jamesa?! – Black był wyraźnie skołowany.
- A co w tym dziwnego? Muszę z nim natychmiast porozmawiać. Wiecie, gdzie on jest? – spojrzałam na nich wyczekująco. Lupin spojrzał na Blacka niepewnie.
- Nie wiemy, gdzie on jest. – zaczął powoli, nadal patrząc uważnie na Syriusza. Ten skinął głową i ruszył w kierunku dormitorium chłopców. – Ale możemy ci pomóc. Chodź. – I również ruszył po schodach.
- Mam z wami tam wejść?! – spytałam z niedowierzaniem.
- Jeżeli chcesz, żebyśmy ci pomogli, to musisz.
- Ale to WASZA sypialnia! – krzyknęłam spanikowana. Black był wyraźnie czymś ucieszony.
- Idziesz, czy nie, Evans? Nie będę marnował całego wieczoru. – stwierdził patrząc na mnie wesoło. Chwilkę biłam się z myślami. Czy rozmowa z Potterem jest aż taka ważna?
- Lily… Po prostu chodź, dobrze? – Lupin złapał mnie za rękę. Spojrzałam w jego zmęczoną chorobą twarz. Jego oczy były zaniepokojone.
- Coś się stało? – bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Nie odpowiedział. Spojrzał tylko krótko na Blacka, a później znów lekko ponaglająco na mnie. Nie ruszyłam się. Czekałam aż coś powie. – Co się stało, Remusie?!
- Wychodziliśmy z kolacji. Ja, Syriusz i Peter pogrążyliśmy się w dyskusji, a James… po prostu zniknął. Boimy się, że poleciał do Michaela. Lily, on go nienawidzi. Jak go znajdzie przed nami, to… - głos mu się załamał. – Proszę cię, chodź. – Nie opierałam się więcej. Skinęłam głową i po prostu weszłam za Blackiem do sypialni chłopców.
W środku panował istny chaos. Pokój był niewiele mniejszy od naszego. W środku stały cztery łóżka z kolumienkami. Tylko łóżko pod oknem było pościelone, a jego gospodarz jako jedyny utrzymywał porządek. Kufer był zamknięty, a szafka nocna błyszczała. Na pozostałych trzech walały się resztki jedzenia, niesparowane skarpetki, a także połamane pióra. Środek pokoju zajmowała sterta ubrań. Na szafce nocnej przy  łóżku najbliżej drzwi stała moja fotografia. Trudno było mnie rozpoznać. Miałam dwa kucyki i może z jedenaście lat. Na ścianach  wisiały plakaty drużyn Quidditcha. Gdzieniegdzie walały się szkolne podręczniki, nawet te sprzed kilku lat. Parapet przy oknie zajmowały uwalone atramentem pergaminy i paczuszki z łajnobombami. Black wszedł i rzucił się na swoje łóżko.
- Witaj w naszym królestwie, Evans – wyszczerzył zęby i sięgnął po kawałek czekoladowej żaby, która leżała na jego szafce.
- Muszę przyznać, że… Zadbaliście, aby pasowało do waszej osobowości – wymruczałam próbując dostać się do najczystszego łóżka. – Domowe skrzaty do was zaglądają? – zapytałam chociaż odpowiedź znałam.
- Nie. Nasi najdrożsi koledzy o to zadbali, prawda, Łapo? – powiedział z przekąsem Remus.
- Okej. A więc, jak chcecie mi pomóc? Jeżeli Potter dorwał Michaela, to mamy problem. Trzeba się pośpieszyć. – powiedziałam rzeczowo.
- Remus jak zawsze przesadza. Może po prostu poszedł się przejść? – stwierdził Black patrząc na Remusa znacząco.
- Nie. Uważam, że trzeba ingerować. Nas nie posłucha, Lily tak. Gdzie ona jest, Syriuszu?
- Nie wiem. – odpowiedział Black wymijająco.
- Łapo, tracimy czas! – ponaglił go Lupin.
- Nie wiem, okej? James ją miał jako ostatni. Może wziął ja ze sobą?!
- Widziałem, jak oddawał ją tobie. Przestań kłamać i po prostu ją oddaj!
- Ja jej nie mam. Poza tym nie wydaje mi się, żeby to był dobry sposób. Umówiliśmy się, że nikomu o niej nie powiemy!
- To jest wyjątkowa sytuacja, a James nam podziękuje, jak go uratujemy przed kolejnym szlabanem. Daj ją!
- Nie.
- Jeżeli mi jej nie oddasz, to daję słowo, że będę zmuszony dać ci szlaban!
- Już niejednokrotnie to słyszeliśmy. – mruknął od niechcenia Black. Jednak coś w postawie Remusa spowodowało, że w oczach miał lekką panikę.
- Więc może teraz dla przykładu, zmienię swoją postawę? – zapytał. – Daj mi mapę. – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Syriuszu, ostrzegam cię! Accio mapa! – krzyknął w końcu. Spod łóżka Blacka wyleciał kawałek pergaminu. Sam właściciel nie był zbytnio zadowolony.
- James nas zabije!
- Trudno się mówi – wyszeptał Lupin zajęty rozkładaniem pustego pergaminu.
- Remusie, jak pusty pergamin pomoże nam znaleźć Pottera? – spytałam patrząc na niego nic nie rozumiejąc.
- To nie jest zwykły pergamin, Lily. To mapa.
- Wkręcacie mnie tak? Ja nie mam ochoty na żarty. Jeżeli to jest jeszcze jeden z waszych głupich kawałów to…
- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego. – powiedział Remus, różdżką dotykając pergaminu. Spojrzałam na niego niepewnie. – Szukaj kropki z opisem „James Potter”. – powiedział, a ja pochyliłam się wraz z nim nad pergaminem.
- Lupin, czy to jest… - zaczęłam, ale nie dokończyłam. Na kawałku pergaminu zaczęły pojawiać się czarne linie, łącząc się, krzyżujące i zbierające wachlarzowato w każdym rogu. Potem, na samym szczycie, zaczęły pojawiać się zielone ozdobne litery, układające się w następujące słowa:

„Panowie Lunatyk, Gilzdogon, Łapa i Rogacz,
zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników,
mają zaszczyt przedstawić
MAPĘ HUNCWOTÓW.”

- Tak. To Hogwart, ale nie mamy czasu. Jest! Wieża Zachodnia. To wejście do pokoju Krukonów! – rzucił patrząc na Blacka. Łapa jakby zbladł. – Oho… Nadchodzi Filch, a także Malfoy ze swoją bandą. Musimy się pośpieszyć.
- Niby jak? Zanim dotrzemy do Zachodniej Wieży… - zaczęłam, ale Black chwycił mnie za rękę.
- Jak szybko potrafisz biec? – spytał patrząc mi prosto w oczy.
- A bo ja wiem… A czemu pytasz? – zapytałam zaskoczona.
- Trzymaj się blisko… - szepnął i puścił się biegiem, nadal trzymając moją rękę.

***

- Oszalałeś? – wysapałam trzy minuty później. Black biegł najróżniejszymi schodami, korytarzami i przejściami o których istnieniu nawet nie wiedziałam. Teraz też staliśmy w jakimś pomieszczeniu. Nie wiedziałam ani gdzie jestem, ani jak tu trafiłam. Korzystając z okazji po prostu łapałam oddech.
- Dobra. Potter jest dokładnie za tym obrazem. Na Twojej głowie zostawiam go i Michaela. Ja z Remusem zajmiemy się resztą.
- Jaką resztą? – wysapałam.
- Malfoyem i Filchem. – powiedział patrząc na mnie jak na idiotkę.
- Filch to jeszcze, ale jak masz zamiar sobie poradzić z Malfoyem w pojedynkę? – zapytałam patrząc  na niego uważnie.
- O to się nie martw. Mam coś o czym nie wiedzą – uśmiechnął się wskazując na płaszcz, który miał w ręku.
- Rzucisz się na nich z tą szmatą? – spytałam zdenerwowana.
- Wiesz co, może po prostu przestań zadawać pytania i już idź, co? Podobno tak ci się spieszyło do Pottera! – mruknął niezadowolony. Spojrzałam na niego wściekła. Podeszłam do krawędzi obrazu i pchnęłam go. Przede mną ukazał się korytarz. Na jego końcu z prawej strony usłyszałam podniesiony głos Pottera.
- W co ty pogrywasz, Davies?   
- Już ci to tłumaczyłem, Potter. Przegrałeś i jesteś idiotą. Pozwoliłeś Lily odejść. Straciłeś ją! Więc zostaw ją w spokoju! Jest wolna i może robić co jej się tylko podoba!
- Nie ty będziesz decydować o tym, co ona może, a czego nie, Davies! Kocham ją, rozumiesz?! Jest dla mnie ważna i nie pozwolę sobie na jej stratę!
- Ups! Biedactwo! To już się stało, Potter. Nie widzisz jak ona na Ciebie patrzy? Jak się Toba brzydzi i jak gardzi? Ja poczekam, Potter. Za miesiąc będę jej wielką miłością, a ty pójdziesz w zapomnienie.
W głosie Michaela było zbyt dużo pewności siebie. Dorcas miała rację. Dla niego to, co jest między nami to coś więcej niż przyjaźń.  Nie podobał mi się ton, z jakim zwracał się do Pottera, ale z drugiej strony, po jaką cholerę Potter mu mydli oczy tymi łzawymi historyjkami o miłości do mnie? Wiem, że powinnam wyjść do nich, ujawnić się, ale nie mogłam. Czekałam. Ciekawość dalszej wymiany zdań była taka ogromna.
- Zdajesz sobie sprawę, Potter, że jestem prefektem naczelnym? Że mogę ci zabrać najważniejszą dla ciebie rzecz?
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Rozmawiałem z prawie wszystkim twoimi byłymi. Wszystkie zgodnie twierdzą, że dla ciebie najważniejszy jest quidditch i ta mała! Jeżeli nie zostawisz mnie i Evans w spokoju, to gwarantuję ci, że do końca swojej edukacji nie usiądziesz na miotle!
- Jesteś żałosny! Myślisz, że moja pozycja szukającego jest ważniejsza od Lily?!  Nie pozwolę ci jej skrzywdzić, rozumiesz?! Ona na to nie zasługuje!
- Ale ja jej nie skrzywdzę Potter, ja tylko…- ale Potter nie dał mu dokończyć.
- Ona jest moja! Zawsze była i na zawsze będzie, rozumiesz?! Przez tyle lat udawało mi się uporać z tymi frajerami, którzy próbowali ją poderwać. Z tobą też sobie poradzę. – tego już było za wiele! Nie jestem niczyją własnością! A tym bardziej nie jestem własnością Pottera! Wyszłam zza rogu w ostatniej chwili. Potter już doleciał do Michaela. Jego różdżka leżała dwie stopy od niego. Sam okładał go pięściami. Davies był zaskoczony, ale próbował się bronić. Niestety, Potter był lepszy.
- Przestańcie! – wrzasnęłam. Oboje odskoczyli od siebie jak oparzeni. Potter miał tylko małego siniaka nad lewym okiem. Natomiast Michael rozciętą wargę, podbite oko i lekko rozerwaną koszulkę. – Do reszty wam odbiło?! Że Potter, to rozumiem. Ale Michael dlaczego ty też się w to pakujesz?
- On zaczął! Przyszedł tu i czekał! Dostałem sowę, że mam wyjść więc wyszedłem a on tu czekał!
- Daruj sobie te łzawe historie! – warknął Potter i spojrzał na mnie łagodnie. – Lily… Porozmawiajmy, proszę cię.
- Nie mamy o czym, Potter! Nie stoję tu pięciu minut i wiem, do czego jesteś zdolny.
- Daj spokó,j Lily! Czy ty nie widzisz tego, że ten frajer próbuje cie wykorzystać?! Nie mówię ci tego złośliwie, po prostu chcę ci otworzyć oczy!
- Słuchaj, Potter! Twoja troska jest tutaj zbędna! Nie jestem twoja własnością, byś mógł mi dyktować co mam robić, a tym bardziej z kim mam się spotykać! Sama sobie wybiorę przyjaciół, czy ci się to podoba czy nie!
- Ale Lily… On bardzo lubi dziewczyny, a jeszcze bardziej lubi je często zmieniać. Sam widziałem! Jak tu przyszedłem, to obściskiwał się z jakąś Krukonką! – krzyknął Rogacz. 
- Żałosne. Co jeszcze wymyślisz?
 - Lily! Ja mówię prawdę! Nie rozumiesz?! Wiesz co mi powiedział?! Że kręci się przy tobie bo chce mi pokazać, że potrafi cię zbajerować! Chce mi udowodnić, że jest lepszy ode mnie, bo cie zdobędzie, a mi się nie udało!
- Nie wierzę! Czy ty słyszysz to, co mówisz?! Spójrz na siebie, Potter! Puszysz się stale przed całą szkołą, pokazujesz, jakim to jesteś świetnym szukającym i stale czochrasz sobie te kudły! To Ty zmieniasz dziewczyny jak rękawiczki! Myślisz, że możesz mieć każdą! Że każda padnie ci do stóp i będzie cię błagać byś się z nią umówił! Nie ta, to następna! Do tego uczepiłeś się mnie jak rzep! Myślisz, że jak będziesz za mną latał to w końcu się z tobą umówię? A może latasz, bo jako jedyna jeszcze ci nie uległam?! Prawda jest taka, że jesteś żałosnym, zadufanym w sobie kretynem, Potter! Lataj sobie nadal na tej debilnej miotełce ale ode mnie trzymaj się z daleka… Brzydzę się Tobą!
- Lily! To nie jest facet dla ciebie!
- A skąd ty o tym wiesz?! Jest twoją odwrotnością! Nie lata za innymi dziewczynami, słucha mnie! Jest wrażliwy, czuły i bezinteresowny!
- Bo chce cię uwieść! Zrozum… - tego było już za wiele. Nie wiedząc co robię zdecydowanym krokiem podeszłam do Michaela i pocałowałam go.

8 komentarzy:

  1. JEsteś złośliwa! Lilka miała Potterowi wybaczyć a na Michaela się rzucić i obkładać go pięściami a nie całować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak miało być, ona się miała rzucić Jamesowi w ramiona~!!!

      Usuń
  2. Lily ma problemy z psychiką chyba. ;D A opowiadanko super ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu co ona chce sobie udowodnić?

    OdpowiedzUsuń
  4. Super piszesz, ale chyba przesadziłaś z głoptą Lily XD aż nie chce się tego już czytać xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahh... Jak ja kocham teksty Syriusza! Zawsze potrafią mnie doprowadzić do śmiechu! Mam nadzieję, że Lily przejży na oczy nim będzie za późno...
    Gorąco pozdrawiam Amelia

    OdpowiedzUsuń
  6. Przesadziłaś... Kurczę za dobrze napisane, ale aż nie chce się czytać dalej jak widzę ten idiotyzm Lily. Ona nie miała chyba problemu z psychiką xD

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy