Ruda, Rudzielec, Mądrala, Evans!
Była tego cała masa, ale zapamiętała nieliczne. Teraz, po
tych wszystkich latach, wspominała wszystko z uśmiechem i nutką czułości. Aktualnie
uwielbiała, jak zwracał się do niej w ten irytujący sposób. Ale to było teraz.
Westchnęła cichutko i przewróciła się na drugi bok. Spał.
Czarne włosy opadły mu na czoło, a klatka piersiowa falowała spokojnie w górę i
w dół w jednym, równomiernym tempie. Skierowała
swoje zielone oczy na stojącą po jego stronie etażerkę. Zegar wskazywał trzecią
piętnaście.
Kolejne westchnięcie. Niepokój. Odczuwała go już od
kilkunastu godzin. Wiedziała, że wkrótce wydarzy się coś złego, ale nie miała
pojęcia co. Syriusz ich uspokajał, ale pomimo jego racjonalnych argumentów, nie
potrafiła wyzbyć się tego przerażającego uczucia.
Obróciła głowę w stronę okna, gdzie stało łóżeczko. Czarnowłosy
maluch spał w niemalże identycznej pozie jak jego ojciec. Prawą rękę założył za
głowę, a lewą wystawił pomiędzy szczebelkami. Co jakiś czas poruszał się
niespokojnie i marudził przez sen. Wyciągnęła swoją dłoń, a dziecko niemalże natychmiast
objęło jej palec swoją małą piąstką.
Pokręciła głową i zamknęła oczy, teraz zdecydowanie
spokojniejsza. Dziś trzydziesty pierwszy października. Nie mogła się doczekać, aż przebierze Harry’ego i wspólnie pójdą prosić o cukierki.
Prolog i epilog to, moim zdaniem, najtrudniejsze do napisania notki, a wasza wyszła znakomicie - z pomysłem i z refleksją. Lubię to. A tak w ogóle to postanowiłam przeczytać wasz blog jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńNie Ty jedna! :D
Usuńhahah no dokładnie, ja też od jutra zabieram się za czytanie wszystkiego jeszcze raz.
UsuńZapowiada się ciekawie, lecę czytać dalej! ;)
OdpowiedzUsuń