[muzyka]
Obudziłam się wcześnie. Za
wcześnie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać przyczyny tej wczesnej pobudki.
Rozglądałam się po sypialni. Promienie słoneczne docierały do każdego zakamarka
w tym pokoju. Zatrzymałam wzrok na twarzy brązowowłosej dziewczyny śpiącej tak,
że widziałam jej profil. Jak mogłam pocałować Blacka i nawet jej nie
przeprosić? Nawet nie porozmawiać? Zawrzeć jakąś chorą umowę o tym, że trzeba milczeć!
Jak mogę nazywać siebie przyjaciółką? Z cichym westchnieniem wstałam o tej
niewiarygodnie wczesnej porze. Nie odwróciłam się już do Dorcas. W drodze do
łazienki spojrzałam na równie słodko śpiącą Mary. Znów ujrzałam, jak całuje się
z Potterem. Czy ona też miała takie wyrzuty sumienia? Czy też dręczyło ją
poczucie bezsilności i beznadziejności? Czy też wyrzucała sobie, że doszło do
takiej sytuacji? A może nie… Przecież sama mi się przyznała, że kochała się w
Potterze. A może nadal się w nim kocha?
Stojąc przed lustrem ze
smutkiem stwierdziłam, że mam wory pod oczami. Nienawidzę pudru,
pomyślałam, sypiąc go sobie na twarz. I po co? Przecież nienawidzę się malować!
Ale dziś, dziś bardzo chciałam sobie zrobić na złość. Usiadłam na łóżku i znów
popatrzyłam na śpiące przyjaciółki. Czy Dorcas kiedyś mi wybaczy? Mamo!
Przecież ona jeszcze nie wie, że ma mi cokolwiek do wybaczenia! A Mary? Co
będzie, jeżeli w jakiś sposób zacznie być z Jamesem? Przecież ja i on… Przecież
my się tylko przyjaźnimy… Ukryłam twarz w dłoniach. Do oczu napłynęły mi łzy.
Nienawidziłam siebie.
Po cichu zamknęłam drzwi i
zeszłam do pokoju wspólnego, by po kilku minutach przejść przez obraz Grubej
Damy i wymknąć się z wieży Gryffindor’u. Udałam się w stronę Wielkiej Sali.
Koniecznie musiałam napić się kawy! Przy czterech długich stołach, siedziało
stosunkowo niewiele osób. Przy naszym pięknym, czerwono – złotym, zauważyłam
znajomą sylwetką. Jak widać, nie tylko ja miałam problem ze spaniem. Podeszłam
do niego wolno. Wyglądał w miarę normalnie. Usiadłam na przeciw niego, nalałam
sobie kawy i spojrzałam na niego uważnie. Zauważył to dopiero po kilku
minutach. Podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko. Co za dupek! Pomyślałam.
- Co dobrego? – zapytał.
- Dobrego?! Żartujesz sobie
ze mnie? – zapytałam odstawiając kubek. Gorący napój zachlapał stół.
- Nie, dlaczego? – zapytał
nadal się uśmiechając.
- Dla ciebie, nic się
wczoraj nie wydarzyło?
- Wydarzyło. Szczerze
mówiąc, nareszcie wiem dlaczego Potter przez te wszystkie lata tak za tobą
biega. – uśmiechnął się. Jak dla mnie zbyt pewnie.
- Nie jestem kolejną twoją
zdobyczą, Black! Chodzisz z moją najlepszą przyjaciółką! Nie podobasz mi się! Na
galopujące gargulce! Ja cię nawet nie lubię!
- Nie myśl, że ja cię
uwielbiam! – odszczeknął się. – Nie możesz po prostu tego olać?! Stało się! I
nic na to nie poradzimy! Czasu nie cofniesz!
- Powiesz jej? – zapytałam
patrząc na niego uważnie.
- Komu?
- Twojej dziewczynie, idioto! Czy powiesz Dorcas?
- Nie wiem… - spochmurniał.
- Jeżeli jej nie powiesz…
- To co?! – przerwał mi.
Kipiał ze złości.
- To ja jej powiem! –
powiedziałam skołowana. Roześmiał się.
- Powiesz jej? I co ci to
da? – zapytał patrząc na mnie dziwnie. – Ja sobie znajdę następną dziewczynę, a
ty? Co będzie z tobą? Znienawidzi cię! I tyle będziesz miała z tej swojej
uczciwości! – wysyczał i wrócił do jedzenia. Patrzyłam na niego przerażona i
zarazem zszokowana.
- A więc Dorcas nic dla
ciebie nie znaczy? Jest jedną z wielu? Kolejną? – zapytałam cicho.
- Na dzień dzisiejszy, tak
właśnie jest – powiedział dobitnie.
- Nie wierzę, że można być,
aż tak beznadziejnym… - wyszeptałam.
- Jak widać, można…
- Więc jej powiem –
uśmiechnęłam się z triumfem, widząc panikę w jego oczach.
- Nie ośmielisz się! –
powiedział przerażony.
- Dlaczego? Skoro jest
jedną z wielu, to raczej nie powinieneś mieć z tym problemu…
- Lily… wiem, że mnie nie
lubisz, ale to nie jest powód, żeby…
- Powiesz jej czy nie?! –
zapytałam ostro.
- Nie!
- Więc ja to zrobię! –
powiedziałam stanowczo i wstałam od stołu.
- Lily… Lily! – nie chciałam
go słuchać, podjęłam decyzję! Bałam się, że jak jeszcze chwilę z nim
porozmawiam to przekona mnie do swoich racji. Wybiegłam z Wielkiej Sali i
pognałam prosto do Sypialni. Czekał przed portretem.
- Jak się tu dostałeś
przede mną? – zapytałam zaskoczona.
- Powinnaś już wiedzieć, że
mamy swoje sposoby, Lily. Proszę cię! Nie mów jej nic.
- Nie rozumiesz, że ja tak
nie potrafię?! Mam cholerne wyrzuty sumienia. Przez ciebie! Nie umiem żyć w
kłamstwie!
- I właśnie dlatego od
sześciu lat wmawiasz sobie i Potterowi, że go nienawidzisz? – zapytał z
przekąsem. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Ja wcale sobie tego nie
wmawiam… - wyszeptałam.
- Nie bądź śmieszna! Dorcas
mi powiedziała – uśmiechnął się sztucznie. Poczułam się tak, jakby ktoś mnie
uderzył. Jak mogła? Aż tak bardzo straciła dla niego głowę, że mówi mu o moich
najskrytszych sekretach? – I jeszcze jedno, wyrzuty sumienia to ty masz nie
tylko przeze mnie. Też tego chciałaś i nie mów, że nie.
- Nie chciałam! –
powiedziałam nienaturalnie wysokim głosem.
-Gdybyś nie chciała, to
mogłabyś przerwać dużo wcześniej, prawda? – zacytował moje słowa i zrobił mi
przejście. Z mętlikiem w głowie weszłam do pokoju wspólnego.
- Lily! – usłyszałam.
- Nie teraz, Potter! –
odwarknęłam.
- Właśnie, że teraz! –
powiedział stanowczo i załapał mnie za ramiona stając jednocześnie na wprost
mnie. – Musisz mnie wysłuchać! Proszę, daj mi dziesięć minut – dodał widząc
moją oburzoną minę.
- Dobrze, a więc słucham? –
stwierdziłam zrezygnowana i dałam się zaprowadzić w kąt pokoju. Usiadłam w
fotelu i popatrzyłam na niego.
- Bo to nie jest tak, jak
myślisz…
- Tak, to znaczy jak? Że
niby, jak ja myślę? – zapytałam, a jego wmurowało.
- No tak, jak myślisz.
- A skąd wiesz, co ja
myślę?
- Nie wiem, ale…
- No właśnie Potter! Nie
wiesz! Ani co myślę, ani co czuję. Nic nie wiesz, a wydaje ci się, że wiesz
wszystko najlepiej!
- Lily… Proszę cię… Dopiero
co się pogodziliśmy, doszliśmy do porozumienia… Nie chcę tego zburzyć przez
jakiś wybryk Syriusza! – powiedział dosyć żałośnie.
- To dla własnego dobra się
od niego odczep! Ten kretyn jest gorszy od huraganu! Potrafi zniszczyć
dosłownie wszystko na swojej drodze! – warknęłam, a on spojrzał na mnie
uważnie.
- Znaczy, że nie jesteś na
mnie zła?
- Nie, James… Nie jestem… -
powiedziałam.
- O rany! Naprawdę?! Liluś!
– krzyknął i zerwał się ze swojego fotela, chcąc mnie przytulić. – Jesteś
najlepsza! Wiedziałem, że uwierzysz, że nie jestem w to wplątany!
- Dlaczego miałabym nie
uwierzyć? – mówiłam coraz ciszej, coraz bardziej zrozpaczona i coraz bliższa
płaczu.
- Lily, coś się stało? –
zapytał.
- Przepraszam… Muszę już
iść… - wyszeptałam i pobiegłam do Dormitorium.
Obie dziewczyny już wstały.
Mary, jak tylko weszłam przestała mówić i opuściła wzrok. Dorcas za to
spojrzała na mnie przerażona.
- Lily, co się stało?
- Przepraszam… -
wyszeptałam tylko i rozpłakałam się. Podbiegła i przytuliła mnie do siebie
mocno.
- Co się stało, kochanie? –
zapytała głaszcząc mnie po głowie. Spojrzałam na nią zapłakana. I zaczęłam od
drugiej strony.
- Co jest między tobą i
Blackiem?
- Co to za pytanie?
- Odpowiedz, proszę cię…
- No wiesz… – zaczęła
zaskoczona. – Sama nie wiem. Nigdy nie rozmawialiśmy na temat tego „co
jest między nami”… Właściwie to nie wiem, czy cokolwiek jest… Znasz Blacka,
wiesz jaki jest. Wiesz jak traktuje dziewczyny… Staram się w to nie
angażować…
- Starasz się nie
angażować… – przerwałam jej. – Ale jednak coś do niego czujesz, prawda? –
dokończyłam przez ściśnięte gardło.
- Tak… – odpowiedziała
cicho. – Ale Lily, dlaczego o to pytasz?
- Dorcas, ja zrobiłam coś
strasznego… – po mojej twarzy zaczęła spływać niezliczona ilość łez.
- Lily, co ty gadasz?
- Dorcas… Ja i Syriusz… My…
– strach odbierał mi mowę. – On mnie pocałował… – dokończyłam szeptem.
- Co? Lily, co ty
gadasz?
- Przepraszam, Dorcas, jaa…
Ja naprawdę nie wiem jak do tego doszło… Wczoraj kiedy zobaczyłam, jak Mary
całuje się z Potterem, po prostu nie mogłam w to uwierzyć, musiałam ochłonąć i
wybiegłam na korytarz… Wtedy Black wybiegł za mną… – wyrzucałam z siebie słowa
i patrzyłam na twarz Mary, na której coraz bardziej można było dostrzec grymas
złości i bólu. – To była jego sprawka, tłumaczył mi się, przepraszał i
pocieszał… Jaa… Naprawdę, Dorcas, nie chciałam tego… Przepraszam… – twarz
przyjaciółki wydawała się być jak z kamienia.
Siedziałyśmy w milczeniu,
nawet Mary wydawała się być poruszona tym, co zrobiłam. Nie dziwię się. Wczoraj
to ja nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam, w to, że dwie osoby, tak bliskie
mojemu sercu potrafią je tak boleśnie zranić, a dzisiaj to ja zadaję ból.
- Nie wierzę… Powiedz, że
to nie prawda!
- Chciałabym, Dorcas…
Naprawdę… Przepraszam, to był wypadek! – starałam się bronić z całych sił,
jednak wiedziałam, że to tylko zbędne tłumaczenie.
- Staram się zrozumieć,
wierz mi… – ton jej głosu powoli zamieniał się w lodowaty. – Zastanawia mnie
jedynie fakt, jak żałośnie musiałaś wypaść przed Blackiem, że posunął się aż do
tego, by się z tobą całować. Co takiego musiałaś mu naopowiadać, że biedny
Black, musiał się tobą aż tak opiekuńczo zająć… Najpierw sama wybiegasz z
pokoju wspólnego jak oparzona, widząc Mary z Potterem, a potem sama
obściskujesz się z nim na pocieszenie?! Tylko wiesz, jaka jest różnica?
Oni padli ofiarami głupiego wybryku Blacka, a ty?!
- Coo?! Dorcas, co ty
wygadujesz?! Ty myślisz, że całowałam się z nim, by zrobić na złość
Potterowi?!
- To niedorzeczne! Nie
wierze, że moja najlepsza przyjaciółka posunęła się aż do takiego stopnia,
tylko po to, by zagłuszyć swoje cierpienie! Nie pomyślałaś o
konsekwencjach, co? Naprawdę, nie mam pojęcia co widzi w tobie Potter! Coraz
bardziej zauważam to, że chodzi co tylko i wyłącznie o twoje dobro! Nie
obchodzi cię to, że inni też mogą cierpieć, i to ty sprawiasz ten ból! Liczysz
się tylko ty i to, co ty czujesz!
- Dorcas, do cholery! Nie
całowałam się ze ścianą, tam był też Black!
- Wielka szkoda, Lily,
naprawdę… Wtedy uniknęłabyś tego żałosnego tłumaczenia się, którego zresztą nie
mam ochoty słuchać. Ciekawi mnie też, co sobie pomyśli o tobie Potter… Nie wiem
jak ty, Mary, ale ja wychodzę… Nie mam ochoty na dalsze wysłuchiwanie tych
bzdur.
- Dorcas…
- Zamknij się, Evans! –
ledwo zamknęły się za nią drzwi, do mojego łóżka podbiegła Mary.
- Lily, to prawda? –
zapytała nieśmiało.
- Mary! Myślisz, że
kiedykolwiek odwaliłabym taką akcję swojej najlepszej przyjaciółce, tylko po
to, by na koniec powiedzieć „żartowałam”?!
***
Dorcas mnie unikała. Szła
na śniadanie wcześniej, na lekcje sama, a na nich siadała z daleka ode mnie.
Nie miałam jej tego za złe. Musiałam dać jej czas… Wierzyłam, że w końcu mi
wybaczy i wszystko będzie tak, jak dawniej. Wielokrotnie próbowałam z nią
porozmawiać, ale bezskutecznie. Cieszyło mnie jednak to, że pomimo wszystko nie
powiedziała Potterowi o tym, co wydarzyło się między mną, a Blackiem.
Wiedziałam też, że ze strony Łapy nie miałam się czego obawiać. Dla Blacka,
chociaż wiem, jak komicznie to brzmi, najważniejszy był Potter. Dziewczyn ma
się wiele, ale przyjaciela tylko jednego. Zwłaszcza takiego na całe życie.
Niestety pojawił się ogrom
pytań ze strony Pottera. Jak tylko Dorcas wyleciała z Dormitorium, razem z Mary
pognałyśmy za nią. W pokoju wspólnym wpadła prosto na Blacka. Słychać ją było
chyba w całym Zamku. Krzyczała i krzyczała, a biedny Łapa z każdym zdaniem
robił się coraz bledszy. Kolor wrócił mu dopiero wtedy, kiedy dostał w twarz, a
jego wzburzona, była dziewczyna opuściła pokój wspólny.
Od tamtego dnia minęło
kolejnych kilka dni. Ku zaskoczeniu ogółu, Black wyglądał na załamanego.
Oczywiście próbował trzymać fason. Pytany o to, co mu jest, lub dlaczego siedzi
taki pochmurny, natychmiast zaczynał się głośno śmiać, albo po prostu uparcie
twierdził, że nie ma najmniejszego pojęcia, o co nam chodzi! Potter widząc
rozdrażnienie przyjaciela, a także to, że między mną, a Dorcas również nie jest
najlepiej, postanowił ingerować. Zadawał mnóstwo pytań i próbował usilnie z
nami rozmawiać. Zaskakujące było to, że przy każdej próbie był bardzo
optymistycznie nastawiony. W jego głowie pełno było pomysłów na dobre
rozwiązanie sytuacji, o której tak naprawdę nie wiedział nic! Nie przewidział
też jednego – że żadne z nas nie będzie takie skore do rozmów.
Z każdym kolejnym dniem
miałam coraz większe wyrzuty sumienia i coraz gorszy humor. Dużym oparciem w
najgorszych momentach okazała się Mary. Właściwie to po raz pierwszy w życiu
rozumiała mnie lepiej, niż Dorcas. W końcu ona sama też była w takiej sytuacji.
Chyba jedynym plusem w tej całej sytuacji było właśnie to, że zapomniałam o
tym, co zaszło między Mary, a Potterem. Znaczy… Pamiętałam, ale zrozumiałam, że
takie sytuacje mogą się wydarzyć zupełnie przypadkowo i niekoniecznie z naszej
winy.
Wiedziałam też, że dobrze
zrobiłam. Dorcas i tak, prędzej czy później, by się dowiedziała. Mój ruch i
szczere wyznanie oznaczało, że naprawdę tego żałowałam. Gdybym nie powiedziała
przyjaciółce, mogłabym być w poważnych tarapatach. Już teraz nie potrafiła mi
uwierzyć, że pocałowałam Blacka będąc w jakimś amoku! Nie rozumiała… Nawet ja
nie potrafiłam zrozumieć, jak to się stało! Tego odruchu lojalności nie
zrozumiał Łapa. Miał do mnie żal, że odważyłam się na taki krok bez
uprzedzenia. Zarzucał mi też, że próbowałam zmanipulować Dorcas i wmówić jej,
że to tylko i wyłącznie jego wina. Nie docierało do niego, że opowiedziałam
wszystko tak, jak było. Nie pamiętał też, że uczciwie go ostrzegłam o swoich zamiarach.
Sytuacja była naprawdę
bardzo napięta. W pokoju wspólnym nie miałam siły siedzieć. Wszyscy próbowali
udawać, że nic się nie stało. Dorcas nam towarzyszyła, ale z reguły tylko po
to, aby rzucić co jakiś czas zgryźliwe uwagi do Blacka lub mnie. Ja z reguły
zamykałam się wtedy w sobie. Twierdziłam bowiem, że agresja rodzi agresję. Moje
odpowiedzi mogłyby tylko i wyłącznie pogorszyć sytuację. Niestety Black nie
pozostawał jej dłużny. Bardzo często dosyć miłe wieczory przekształcały się w
okropnie głośną wymianę zdań pomiędzy byłą parą. Syriusz nie oszczędzał też
mnie. Polubił parodiowanie mojej osobowości. Wszystko, co robiłam było złe, co
mówiłam było bez sensu, a każda moja propozycja była wręcz nudna! Nie
rozumiałam, o co mu chodzi. W końcu Dorcas była dla niego jedną z wielu. Po co
więc te wszystkie złośliwości?
Pierwsza lekcja
teleportacji miała odbyć się w najbliższą sobotę od rana. Pogoda nie sprzyjała
nauce na zewnątrz, więc przeniesiono ją do Wielkiej Sali. Stoły zniknęły, a
kiedy wszyscy zgromadzili się przed opiekunami i niskim czarodziejem zapanowała
cisza.
-Dzień dobry. Nazywam się
Wilkie Twycross i przez dwanaście tygodni mam zamiar nauczyć was teleportacji.
Specjalnie na tą okazję dyrektor zdjął czar uniemożliwiający aportację i
deportację z Wielkiej Sali. Pamiętajcie więc o tym, że nie możecie się
przenieść poza to pomieszczenie. A teraz proszę, aby każdy ustawił się tak, by
mieć przynajmniej pięć stóp wolnej przestrzeni.
Zrobiło się zamieszanie.
Uczniowie zaczęli się popychać, wpadać na siebie i wrzeszczeć, żeby inni
usunęli się z ich wolnej przestrzeni. Opiekunowie domów krążyli wśród nas chcąc
zaprowadzić porządek.
- Jak myślisz, Evans, uda ci
się za pierwszym razem? Dasz radę być znów najlepsza? – usłyszałam kąśliwą
uwagę i już wiedziałam kto zajął miejsce obok mnie.
- Od ciebie zawsze będę
lepsza, Black.
- Nie sądzę. To nie ja
zdradziłem przyjaciółkę. – tego było już za wiele. Nie patrzyłam na ludzi
dookoła. Stanęłam na wprost niego z miną zabójcy.
- Ale przyjaciela owszem!
Sama się ze sobą nie całowałam! Oboje wiemy, że Potter się we mnie kocha, a
jednak skorzystałeś z sytuacji i mnie pocałowałeś! Czy to również nie jest
zdrada?! – zapytałam wściekła.
- Oj, kochana. Potter to Potter i na pewno by się nie pogniewał. Natomiast jeżeli chodzi o mnie, to
gdyby taka sytuacja miała się powtórzyć, to na pewno skorzystam. – powiedział
bezczelnie.
- Jesteś nienormalny! Ja
się tobą brzydzę. Nie chciałam tego i w życiu bym tego nie powtórzyła!
- Wtedy też nie chciałaś,
ale jakoś poszło, nie? – powiedział z ironią. Tego było za wiele. Odwróciłam się
na pięcie i poszłam w drugi koniec Sali.
Nie mogłam się doczekać
końca tych głupich zajęć. Black co chwila na mnie zerkał i uśmiechał się z
ironią. Byłam wściekła i nie umiałam się skupić na tym co mówi Twycross, co w
rezultacie dało okropny wynik mojej teleportacji, a kiedy wreszcie pozwolono
nam wyjść, wypadłam z Sali jako pierwsza i zaszyłam się w łazience.
Pogoda za oknem zmieniała
się z każdym dniem. Gruba warstwa śniegu zaczęła topnieć. Na drzewach pojawiły
się pączki, oznaczające rychłe pojawienie się wiosny. Słońce świeciło coraz
częściej i mocniej. Tak było też dzisiaj. Siedziałam w bibliotece, chcąc
dokończyć jakiś nudny referat. W praktyce błądziłam myślami wokół mojej
ostatniej rozmowy z Potterem. Powiedział mi bowiem, że Dorcas rozmawiała z
Blackiem. Nie było krzyków. Nie wiedział też, czego tak naprawdę dotyczyła ich
rozmowa. Widział za to, jak moja przyjaciółka wychodziła zapłakana z ich
sypialni. Zaintrygowany wszedł tam i zobaczył Syriusza w fatalnym stanie.
Siedział na łóżku i, chyba po raz pierwszy w swoim życiu, wyraźnie nad czymś
myślał. Jak tylko zobaczył wchodzącego Jamesa, zerwał się ze swojego łóżka i
wrzasnął: „I dobrze zrobiłem, nie?! Jestem młody! Muszę się wyszaleć! A ona jest
po prostu kolejną… Będą inne…” A następnie opadł na nie z powrotem i
więcej się nie odezwał. Oboje zrozumieliśmy, że ta dwójka pomimo wszystko musi
coś do siebie czuć. Ten wniosek wcale nie poprawił mi humoru.
- Lily… - usłyszałam cichy
głos i aż podskoczyłam przestraszona. Spojrzałam w górę i doznałam szoku. –
Mogę usiąść?
Nie byłam w stanie
odpowiedzieć. Głos uwiązł mi w gardle. Kiwnęłam głową. Ciemnowłosa opadła na
krzesełko obok i wbiła wzrok w stolik. Czekałam.
- Lily… Ja przepraszam… Ja
właśnie zrozumiałam… - powiedziała tak cicho, że ledwo ją usłyszałam.
- Dorcas… Ty nie masz mnie
za co przepraszać! Przecież to raczej ja powinnam! I będę to robić do końca
życia! Zrozumiem, jeżeli mi nie wybaczysz, ale musisz wiedzieć, że ja naprawdę
bardzo żałuję!
- Wiem, Lily… Rozmawiałam z
nim. Jak mogłam myśleć, że to twoja wina! – powiedziała i rozpłakała się.
Zerwałam się z krzesła
przykucnęłam obok niej. Przytuliła się do mnie mocno i zaczęła wyrzucać z
siebie zdanie po zdaniu.
- Poszłam do niego po
teleportacji. Słyszałam waszą rozmowę i zrozumiałam, że naprawdę tego żałujesz.
Właściwie to odebrałam to w taki sposób, jakby Black od dawna czekał na taką
okazję. Chciałam z nim o tym porozmawiać. Tak wiesz, jak dorośli, normalni
ludzie. Udało mi się, bo w sypialni nie było nikogo poza nami. Dosyć długo
rozmawialiśmy i momentami mi się wydawało, że naprawdę coś do mnie czuje, więc
zapytałam go wprost, czy dobrze myślę. A on! – zaniosła się głośnym szlochem. –
Lily! A on zaczął się śmiać! Powiedział, że mam się nie przeceniać i że jak
wszystkie jestem po prostu jedną z wielu! A później kazał mi się wynosić, bo że
niby mu przeszkadzam…
Słuchałam tego przerażona.
Serce biło mi jak szalone. Wiedziałam tylko dwie rzeczy, że zabiję Blacka i że
teraz może być już tylko lepiej…
Łuhu ale się porobiło ;D
OdpowiedzUsuńPłaczę, biedna Dorcas, beznadziejna Lily... ale najbardziej zasmuca mnie to, co zrobiłaś z Syriuszem. kurczę, lecę czytać dalej, chociaż corazbardziej się zniechęcam.
OdpowiedzUsuń