piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział jedenasty: Odzyskana przyjaciółka

[muzyka]


Obudziłam się wcześnie. Za wcześnie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać przyczyny tej wczesnej pobudki. Rozglądałam się po sypialni. Promienie słoneczne docierały do każdego zakamarka w tym pokoju. Zatrzymałam wzrok na twarzy brązowowłosej dziewczyny śpiącej tak, że widziałam jej profil. Jak mogłam pocałować Blacka i nawet jej nie przeprosić? Nawet nie porozmawiać? Zawrzeć jakąś chorą umowę o tym, że trzeba milczeć! Jak mogę nazywać siebie przyjaciółką? Z cichym westchnieniem wstałam o tej niewiarygodnie wczesnej porze. Nie odwróciłam się już do Dorcas. W drodze do łazienki spojrzałam na równie słodko śpiącą Mary. Znów ujrzałam, jak całuje się z Potterem. Czy ona też miała takie wyrzuty sumienia? Czy też dręczyło ją poczucie bezsilności i beznadziejności? Czy też wyrzucała sobie, że doszło do takiej sytuacji? A może nie… Przecież sama mi się przyznała, że kochała się w Potterze. A może nadal się w nim kocha?
Stojąc przed lustrem ze smutkiem stwierdziłam, że mam wory pod oczami. Nienawidzę pudru, pomyślałam, sypiąc go sobie na twarz. I po co? Przecież nienawidzę się malować! Ale dziś, dziś bardzo chciałam sobie zrobić na złość. Usiadłam na łóżku i znów popatrzyłam na śpiące przyjaciółki. Czy Dorcas kiedyś mi wybaczy? Mamo! Przecież ona jeszcze nie wie, że ma mi cokolwiek do wybaczenia! A Mary? Co będzie, jeżeli w jakiś sposób zacznie być z Jamesem? Przecież ja i on… Przecież my się tylko przyjaźnimy… Ukryłam twarz w dłoniach. Do oczu napłynęły mi łzy. Nienawidziłam siebie.
Po cichu zamknęłam drzwi i zeszłam do pokoju wspólnego, by po kilku minutach przejść przez obraz Grubej Damy i wymknąć się z wieży Gryffindor’u. Udałam się w stronę Wielkiej Sali. Koniecznie musiałam napić się kawy! Przy czterech długich stołach, siedziało stosunkowo niewiele osób. Przy naszym pięknym, czerwono – złotym, zauważyłam znajomą sylwetką. Jak widać, nie tylko ja miałam problem ze spaniem. Podeszłam do niego wolno. Wyglądał w miarę normalnie. Usiadłam na przeciw niego, nalałam sobie kawy i spojrzałam na niego uważnie. Zauważył to dopiero po kilku minutach. Podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko. Co za dupek! Pomyślałam.
- Co dobrego? – zapytał.
- Dobrego?! Żartujesz sobie ze mnie? – zapytałam odstawiając kubek. Gorący napój zachlapał stół.
- Nie, dlaczego? – zapytał nadal się uśmiechając.
- Dla ciebie, nic się wczoraj nie wydarzyło?
- Wydarzyło. Szczerze mówiąc, nareszcie wiem dlaczego Potter przez te wszystkie lata tak za tobą biega. – uśmiechnął się. Jak dla mnie zbyt pewnie.
- Nie jestem kolejną twoją zdobyczą, Black! Chodzisz z moją najlepszą przyjaciółką! Nie podobasz mi się! Na galopujące gargulce! Ja cię nawet nie lubię!
- Nie myśl, że ja cię uwielbiam! – odszczeknął się. – Nie możesz po prostu tego olać?! Stało się! I nic na to nie poradzimy! Czasu nie cofniesz!
- Powiesz jej? – zapytałam patrząc na niego uważnie.
- Komu?
- Twojej dziewczynie, idioto! Czy powiesz Dorcas?
- Nie wiem… - spochmurniał.
- Jeżeli jej nie powiesz…
- To co?! – przerwał mi. Kipiał ze złości.
- To ja jej powiem! – powiedziałam skołowana. Roześmiał się.
- Powiesz jej? I co ci to da? – zapytał patrząc na mnie dziwnie. – Ja sobie znajdę następną dziewczynę, a ty? Co będzie z tobą? Znienawidzi cię! I tyle będziesz miała z tej swojej uczciwości! – wysyczał i wrócił do jedzenia. Patrzyłam na niego przerażona i zarazem zszokowana.
- A więc Dorcas nic dla ciebie nie znaczy? Jest jedną z wielu? Kolejną? – zapytałam cicho.
- Na dzień dzisiejszy, tak właśnie jest – powiedział dobitnie.
- Nie wierzę, że można być, aż tak beznadziejnym… - wyszeptałam.
- Jak widać, można…
- Więc jej powiem – uśmiechnęłam się z triumfem, widząc panikę w jego oczach.
- Nie ośmielisz się! – powiedział przerażony.
- Dlaczego? Skoro jest jedną z wielu, to raczej nie powinieneś mieć z tym problemu…
- Lily… wiem, że mnie nie lubisz, ale to nie jest powód, żeby…
- Powiesz jej czy nie?! – zapytałam ostro.
- Nie!
- Więc ja to zrobię! – powiedziałam stanowczo i wstałam od stołu.
- Lily… Lily! – nie chciałam go słuchać, podjęłam decyzję! Bałam się, że jak jeszcze chwilę z nim porozmawiam to przekona mnie do swoich racji. Wybiegłam z Wielkiej Sali i pognałam prosto do Sypialni. Czekał przed portretem.
- Jak się tu dostałeś przede mną? – zapytałam zaskoczona.
- Powinnaś już wiedzieć, że mamy swoje sposoby, Lily. Proszę cię! Nie mów jej nic.
- Nie rozumiesz, że ja tak nie potrafię?! Mam cholerne wyrzuty sumienia. Przez ciebie! Nie umiem żyć w kłamstwie!
- I właśnie dlatego od sześciu lat wmawiasz sobie i Potterowi, że go nienawidzisz? – zapytał z przekąsem. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Ja wcale sobie tego nie wmawiam… - wyszeptałam.
- Nie bądź śmieszna! Dorcas mi powiedziała – uśmiechnął się sztucznie. Poczułam się tak, jakby ktoś mnie uderzył. Jak mogła? Aż tak bardzo straciła dla niego głowę, że mówi mu o moich najskrytszych sekretach? – I jeszcze jedno, wyrzuty sumienia to ty masz nie tylko przeze mnie. Też tego chciałaś i nie mów, że nie.
- Nie chciałam! – powiedziałam nienaturalnie wysokim głosem.
-Gdybyś nie chciała, to mogłabyś przerwać dużo wcześniej, prawda? – zacytował moje słowa i zrobił mi przejście. Z mętlikiem w głowie weszłam do pokoju wspólnego.
- Lily! – usłyszałam.
- Nie teraz, Potter! – odwarknęłam.
- Właśnie, że teraz! – powiedział stanowczo i załapał mnie za ramiona stając jednocześnie na wprost mnie. – Musisz mnie wysłuchać! Proszę, daj mi dziesięć minut – dodał widząc moją oburzoną minę.
- Dobrze, a więc słucham? – stwierdziłam zrezygnowana i dałam się zaprowadzić w kąt pokoju. Usiadłam w fotelu i popatrzyłam na niego.
- Bo to nie jest tak, jak myślisz…
- Tak, to znaczy jak? Że niby, jak ja myślę? – zapytałam, a jego wmurowało.
- No tak, jak myślisz.
- A skąd wiesz, co ja myślę?
- Nie wiem, ale…
- No właśnie Potter! Nie wiesz! Ani co myślę, ani co czuję. Nic nie wiesz, a wydaje ci się, że wiesz wszystko najlepiej!
- Lily… Proszę cię… Dopiero co się pogodziliśmy, doszliśmy do porozumienia… Nie chcę tego zburzyć przez jakiś wybryk Syriusza! – powiedział dosyć żałośnie.
- To dla własnego dobra się od niego odczep! Ten kretyn jest gorszy od huraganu! Potrafi zniszczyć dosłownie wszystko na swojej drodze! – warknęłam, a on spojrzał na mnie uważnie.
- Znaczy, że nie jesteś na mnie zła?
- Nie, James… Nie jestem… - powiedziałam.
- O rany! Naprawdę?! Liluś! – krzyknął i zerwał się ze swojego fotela, chcąc mnie przytulić. – Jesteś najlepsza! Wiedziałem, że uwierzysz, że nie jestem w to wplątany!
- Dlaczego miałabym nie uwierzyć? – mówiłam coraz ciszej, coraz bardziej zrozpaczona i coraz bliższa płaczu.
- Lily, coś się stało? – zapytał.
- Przepraszam… Muszę już iść… - wyszeptałam i pobiegłam do Dormitorium.
Obie dziewczyny już wstały. Mary, jak tylko weszłam przestała mówić i opuściła wzrok. Dorcas za to spojrzała na mnie przerażona.
- Lily, co się stało?
- Przepraszam… - wyszeptałam tylko i rozpłakałam się. Podbiegła i przytuliła mnie do siebie mocno.
- Co się stało, kochanie? – zapytała głaszcząc mnie po głowie. Spojrzałam na nią zapłakana. I zaczęłam od drugiej strony.
- Co jest między tobą i Blackiem?
- Co to za pytanie?
- Odpowiedz, proszę cię…
- No wiesz… – zaczęła zaskoczona. – Sama nie wiem. Nigdy nie rozmawialiśmy na temat tego „co jest między nami”… Właściwie to nie wiem, czy cokolwiek jest… Znasz Blacka, wiesz jaki jest. Wiesz jak traktuje dziewczyny… Staram się w to nie angażować… 
- Starasz się nie angażować… – przerwałam jej. – Ale jednak coś do niego czujesz, prawda? – dokończyłam przez ściśnięte gardło. 
- Tak… – odpowiedziała cicho. – Ale Lily, dlaczego o to pytasz? 
- Dorcas, ja zrobiłam coś strasznego… – po mojej twarzy zaczęła spływać niezliczona ilość łez. 
- Lily, co ty gadasz? 
- Dorcas… Ja i Syriusz… My… – strach odbierał mi mowę. – On mnie pocałował… – dokończyłam szeptem. 
- Co? Lily, co ty gadasz? 
- Przepraszam, Dorcas, jaa… Ja naprawdę nie wiem jak do tego doszło… Wczoraj kiedy zobaczyłam, jak Mary całuje się z Potterem, po prostu nie mogłam w to uwierzyć, musiałam ochłonąć i wybiegłam na korytarz… Wtedy Black wybiegł za mną… – wyrzucałam z siebie słowa i patrzyłam na twarz Mary, na której coraz bardziej można było dostrzec grymas złości i bólu. – To była jego sprawka, tłumaczył mi się, przepraszał i pocieszał… Jaa… Naprawdę, Dorcas, nie chciałam tego… Przepraszam… – twarz przyjaciółki wydawała się być jak z kamienia.
Siedziałyśmy w milczeniu, nawet Mary wydawała się być poruszona tym, co zrobiłam. Nie dziwię się. Wczoraj to ja nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam, w to, że dwie osoby, tak bliskie mojemu sercu potrafią je tak boleśnie zranić, a dzisiaj to ja zadaję ból. 
- Nie wierzę… Powiedz, że to nie prawda! 
- Chciałabym, Dorcas… Naprawdę… Przepraszam, to był wypadek! – starałam się bronić z całych sił, jednak wiedziałam, że to tylko zbędne tłumaczenie. 
- Staram się zrozumieć, wierz mi… – ton jej głosu powoli zamieniał się w lodowaty. – Zastanawia mnie jedynie fakt, jak żałośnie musiałaś wypaść przed Blackiem, że posunął się aż do tego, by się z tobą całować. Co takiego musiałaś mu naopowiadać, że biedny Black, musiał się tobą aż tak opiekuńczo zająć… Najpierw sama wybiegasz z pokoju wspólnego jak oparzona, widząc Mary z Potterem, a potem sama obściskujesz się z nim na pocieszenie?! Tylko wiesz, jaka jest różnica? Oni padli ofiarami głupiego wybryku Blacka, a ty?!
- Coo?! Dorcas, co ty wygadujesz?! Ty myślisz, że całowałam się z nim, by zrobić na złość Potterowi?! 
- To niedorzeczne! Nie wierze, że moja najlepsza przyjaciółka posunęła się aż do takiego stopnia, tylko po to, by zagłuszyć swoje cierpienie! Nie pomyślałaś o konsekwencjach, co? Naprawdę, nie mam pojęcia co widzi w tobie Potter! Coraz bardziej zauważam to, że chodzi co tylko i wyłącznie o twoje dobro! Nie obchodzi cię to, że inni też mogą cierpieć, i to ty sprawiasz ten ból! Liczysz się tylko ty i to, co ty czujesz!
- Dorcas, do cholery! Nie całowałam się ze ścianą, tam był też Black! 
- Wielka szkoda, Lily, naprawdę… Wtedy uniknęłabyś tego żałosnego tłumaczenia się, którego zresztą nie mam ochoty słuchać. Ciekawi mnie też, co sobie pomyśli o tobie Potter… Nie wiem jak ty, Mary, ale ja wychodzę… Nie mam ochoty na dalsze wysłuchiwanie tych bzdur. 
- Dorcas… 
- Zamknij się, Evans! – ledwo zamknęły się za nią drzwi, do mojego łóżka podbiegła Mary. 
- Lily, to prawda? – zapytała nieśmiało. 
- Mary! Myślisz, że kiedykolwiek odwaliłabym taką akcję swojej najlepszej przyjaciółce, tylko po to, by na koniec powiedzieć „żartowałam”?!

***

Dorcas mnie unikała. Szła na śniadanie wcześniej, na lekcje sama, a na nich siadała z daleka ode mnie. Nie miałam jej tego za złe. Musiałam dać jej czas… Wierzyłam, że w końcu mi wybaczy i wszystko będzie tak, jak dawniej. Wielokrotnie próbowałam z nią porozmawiać, ale bezskutecznie. Cieszyło mnie jednak to, że pomimo wszystko nie powiedziała Potterowi o tym, co wydarzyło się między mną, a Blackiem. Wiedziałam też, że ze strony Łapy nie miałam się czego obawiać. Dla Blacka, chociaż wiem, jak komicznie to brzmi, najważniejszy był Potter. Dziewczyn ma się wiele, ale przyjaciela tylko jednego. Zwłaszcza takiego na całe życie.
Niestety pojawił się ogrom pytań ze strony Pottera. Jak tylko Dorcas wyleciała z Dormitorium, razem z Mary pognałyśmy za nią. W pokoju wspólnym wpadła prosto na Blacka. Słychać ją było chyba w całym Zamku. Krzyczała i krzyczała, a biedny Łapa z każdym zdaniem robił się coraz bledszy. Kolor wrócił mu dopiero wtedy, kiedy dostał w twarz, a jego wzburzona, była dziewczyna opuściła pokój wspólny.
Od tamtego dnia minęło kolejnych kilka dni. Ku zaskoczeniu ogółu, Black wyglądał na załamanego. Oczywiście próbował trzymać fason. Pytany o to, co mu jest, lub dlaczego siedzi taki pochmurny, natychmiast zaczynał się głośno śmiać, albo po prostu uparcie twierdził, że nie ma najmniejszego pojęcia, o co nam chodzi! Potter widząc rozdrażnienie przyjaciela, a także to, że między mną, a Dorcas również nie jest najlepiej, postanowił ingerować. Zadawał mnóstwo pytań i próbował usilnie z nami rozmawiać. Zaskakujące było to, że przy każdej próbie był bardzo optymistycznie nastawiony. W jego głowie pełno było pomysłów na dobre rozwiązanie sytuacji, o której tak naprawdę nie wiedział nic! Nie przewidział też jednego – że żadne z nas nie będzie takie skore do rozmów.
Z każdym kolejnym dniem miałam coraz większe wyrzuty sumienia i coraz gorszy humor. Dużym oparciem w najgorszych momentach okazała się Mary. Właściwie to po raz pierwszy w życiu rozumiała mnie lepiej, niż Dorcas. W końcu ona sama też była w takiej sytuacji. Chyba jedynym plusem w tej całej sytuacji było właśnie to, że zapomniałam o tym, co zaszło między Mary, a Potterem. Znaczy… Pamiętałam, ale zrozumiałam, że takie sytuacje mogą się wydarzyć zupełnie przypadkowo i niekoniecznie z naszej winy.
Wiedziałam też, że dobrze zrobiłam. Dorcas i tak, prędzej czy później, by się dowiedziała. Mój ruch i szczere wyznanie oznaczało, że naprawdę tego żałowałam. Gdybym nie powiedziała przyjaciółce, mogłabym być w poważnych tarapatach. Już teraz nie potrafiła mi uwierzyć, że pocałowałam Blacka będąc w jakimś amoku! Nie rozumiała… Nawet ja nie potrafiłam zrozumieć, jak to się stało! Tego odruchu lojalności nie zrozumiał Łapa. Miał do mnie żal, że odważyłam się na taki krok bez uprzedzenia. Zarzucał mi też, że próbowałam zmanipulować Dorcas i wmówić jej, że to tylko i wyłącznie jego wina. Nie docierało do niego, że opowiedziałam wszystko tak, jak było. Nie pamiętał też, że uczciwie go ostrzegłam o swoich zamiarach.
Sytuacja była naprawdę bardzo napięta. W pokoju wspólnym nie miałam siły siedzieć. Wszyscy próbowali udawać, że nic się nie stało. Dorcas nam towarzyszyła, ale z reguły tylko po to, aby rzucić co jakiś czas zgryźliwe uwagi do Blacka lub mnie. Ja z reguły zamykałam się wtedy w sobie. Twierdziłam bowiem, że agresja rodzi agresję. Moje odpowiedzi mogłyby tylko i wyłącznie pogorszyć sytuację. Niestety Black nie pozostawał jej dłużny. Bardzo często dosyć miłe wieczory przekształcały się w okropnie głośną wymianę zdań pomiędzy byłą parą. Syriusz nie oszczędzał też mnie. Polubił parodiowanie mojej osobowości. Wszystko, co robiłam było złe, co mówiłam było bez sensu, a każda moja propozycja była wręcz nudna! Nie rozumiałam, o co mu chodzi. W końcu Dorcas była dla niego jedną z wielu. Po co więc te wszystkie złośliwości?
Pierwsza lekcja teleportacji miała odbyć się w najbliższą sobotę od rana. Pogoda nie sprzyjała nauce na zewnątrz, więc przeniesiono ją do Wielkiej Sali. Stoły zniknęły, a kiedy wszyscy zgromadzili się przed opiekunami i niskim czarodziejem zapanowała cisza.
-Dzień dobry. Nazywam się Wilkie Twycross i przez dwanaście tygodni mam zamiar nauczyć was teleportacji. Specjalnie na tą okazję dyrektor zdjął czar uniemożliwiający aportację i deportację z Wielkiej Sali. Pamiętajcie więc o tym, że nie możecie się przenieść poza to pomieszczenie. A teraz proszę, aby każdy ustawił się tak, by mieć przynajmniej pięć stóp wolnej przestrzeni.
Zrobiło się zamieszanie. Uczniowie zaczęli się popychać, wpadać na siebie i wrzeszczeć, żeby inni usunęli się z ich wolnej przestrzeni. Opiekunowie domów krążyli wśród nas chcąc zaprowadzić porządek.
- Jak myślisz, Evans, uda ci się za pierwszym razem? Dasz radę być znów najlepsza? – usłyszałam kąśliwą uwagę i już wiedziałam kto zajął miejsce obok mnie.
- Od ciebie zawsze będę lepsza, Black.
- Nie sądzę. To nie ja zdradziłem przyjaciółkę. – tego było już za wiele. Nie patrzyłam na ludzi dookoła. Stanęłam na wprost niego z miną zabójcy.
- Ale przyjaciela owszem! Sama się ze sobą nie całowałam! Oboje wiemy, że Potter się we mnie kocha, a jednak skorzystałeś z sytuacji i mnie pocałowałeś! Czy to również nie jest zdrada?! – zapytałam wściekła.
- Oj, kochana. Potter to Potter i na pewno by się nie pogniewał. Natomiast jeżeli chodzi o mnie, to gdyby taka sytuacja miała się powtórzyć, to na pewno skorzystam. – powiedział bezczelnie.
- Jesteś nienormalny! Ja się tobą brzydzę. Nie chciałam tego i w życiu bym tego nie powtórzyła!
- Wtedy też nie chciałaś, ale jakoś poszło, nie? – powiedział z ironią. Tego było za wiele. Odwróciłam się na pięcie i poszłam w drugi koniec Sali.
Nie mogłam się doczekać końca tych głupich zajęć. Black co chwila na mnie zerkał i uśmiechał się z ironią. Byłam wściekła i nie umiałam się skupić na tym co mówi Twycross, co w rezultacie dało okropny wynik mojej teleportacji, a kiedy wreszcie pozwolono nam wyjść, wypadłam z Sali jako pierwsza i zaszyłam się w łazience.
Pogoda za oknem zmieniała się z każdym dniem. Gruba warstwa śniegu zaczęła topnieć. Na drzewach pojawiły się pączki, oznaczające rychłe pojawienie się wiosny. Słońce świeciło coraz częściej i mocniej. Tak było też dzisiaj. Siedziałam w bibliotece, chcąc dokończyć jakiś nudny referat. W praktyce błądziłam myślami wokół mojej ostatniej rozmowy z Potterem. Powiedział mi bowiem, że Dorcas rozmawiała z Blackiem. Nie było krzyków. Nie wiedział też, czego tak naprawdę dotyczyła ich rozmowa. Widział za to, jak moja przyjaciółka wychodziła zapłakana z ich sypialni. Zaintrygowany wszedł tam i zobaczył Syriusza w fatalnym stanie. Siedział na łóżku i, chyba po raz pierwszy w swoim życiu, wyraźnie nad czymś myślał. Jak tylko zobaczył wchodzącego Jamesa, zerwał się ze swojego łóżka i wrzasnął: „I dobrze zrobiłem, nie?! Jestem młody! Muszę się wyszaleć! A ona jest po prostu kolejną… Będą inne…” A następnie opadł na nie  z powrotem i więcej się nie odezwał. Oboje zrozumieliśmy, że ta dwójka pomimo wszystko musi coś do siebie czuć. Ten wniosek wcale nie poprawił mi humoru.
- Lily… - usłyszałam cichy głos i aż podskoczyłam przestraszona. Spojrzałam w górę i doznałam szoku. – Mogę usiąść?
Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Głos uwiązł mi w gardle. Kiwnęłam głową. Ciemnowłosa opadła na krzesełko obok i wbiła wzrok w stolik. Czekałam.
- Lily… Ja przepraszam… Ja właśnie zrozumiałam… - powiedziała tak cicho, że ledwo ją usłyszałam.
- Dorcas… Ty nie masz mnie za co przepraszać! Przecież to raczej ja powinnam! I będę to robić do końca życia! Zrozumiem, jeżeli mi nie wybaczysz, ale musisz wiedzieć, że ja naprawdę bardzo żałuję!
- Wiem, Lily… Rozmawiałam z nim. Jak mogłam myśleć, że to twoja wina! – powiedziała i rozpłakała się.
Zerwałam się z krzesła przykucnęłam obok niej. Przytuliła się do mnie mocno i zaczęła wyrzucać z siebie zdanie po zdaniu.
- Poszłam do niego po teleportacji. Słyszałam waszą rozmowę i zrozumiałam, że naprawdę tego żałujesz. Właściwie to odebrałam to w taki sposób, jakby Black od dawna czekał na taką okazję. Chciałam z nim o tym porozmawiać. Tak wiesz, jak dorośli, normalni ludzie. Udało mi się, bo w sypialni nie było nikogo poza nami. Dosyć długo rozmawialiśmy i momentami mi się wydawało, że naprawdę coś do mnie czuje, więc zapytałam go wprost, czy dobrze myślę. A on! – zaniosła się głośnym szlochem. – Lily! A on zaczął się śmiać! Powiedział, że mam się nie przeceniać i że jak wszystkie jestem po prostu jedną z wielu! A później kazał mi się wynosić, bo że niby mu przeszkadzam…
Słuchałam tego przerażona. Serce biło mi jak szalone. Wiedziałam tylko dwie rzeczy, że zabiję Blacka i że teraz może być już tylko lepiej…

2 komentarze:

  1. Łuhu ale się porobiło ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Płaczę, biedna Dorcas, beznadziejna Lily... ale najbardziej zasmuca mnie to, co zrobiłaś z Syriuszem. kurczę, lecę czytać dalej, chociaż corazbardziej się zniechęcam.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy