[muzyka]
Nie wiem, jak
udało mi się dotrzeć do Wieży Gryffindoru. Nie pamiętam też, co myślałam w
tamtej chwili. Mijałam kolejne zakręty, korytarze, ludzi... Kiedy dotarłam do
sypialni, weszłam pod prysznic i po prostu się rozpłakałam. Nie miałam
zielonego pojęcia, dlaczego Potter ze mną „zerwał”. O ile w ogóle można to tak
nazwać. Przecież to wszystko się skończyło, nim tak naprawdę się zaczęło!
- Lily? – Usłyszałam cichy głos Dorcas,
dochodzący z sypialni. Nie odpowiedziałam. – Lily, jesteś tam? Lily, odpowiedz,
proszę cię. - Jej ton miał w sobie coś tak dziwnego, że zakręciłam wodę,
okryłam się ręcznikiem i wyszłam spod prysznica.
- O mamusiu! Tu jesteś! Tak się o ciebie
bałyśmy! – Mary doskoczyła do mnie od razu, Dorcas tylko patrzyła badawczo.
- Lily, opuściłaś Obronę przed Czarna Magią!
Wszystko w porządku? – zapytała, nadal siedząc na łóżku. Kucnęłam obok niej.
Położyłam głowę na jej kolanach i rozpłakałam się. – No już... Ciii... -
Próbowała mnie uspokoić. Gładziła delikatnie moje włosy. Kiedy się wreszcie
uspokoiłam, zadała dręczące je pytanie. – Co się stało? Coś z Potterem?
- Tak - wyszeptałam i opowiedziałam im
wszystko.
- A to gnojek! – oburzyła się Dorcas.
- No nie wiem, Lily też nie jest bez winy -
powiedziała Mary. – No, bardzo cię przepraszam, Dorcas, ale chyba mi nie
powiesz, że jest inaczej? I nie patrz na mnie takim wzrokiem!
- Chyba nie uważasz, że Lily jest sobie
winna?!
- Nie, nie uważam! Sądzę za to, że powinna
porozmawiać z Jamesem! Przecież walczył o nią od sześciu lat! A kiedy może ją
sobie wreszcie mieć, to z nią zrywa? Który facet tak by zrobił?
- James Potter! Bo to skończony dupek! –
ofuknęła ją Dorcas. – I nie mów Lily, co ma robić! Osobiście uważam, że skoro
Potter nie chce z nią być, to nie! Zasługuje na kogoś lepszego! I dobrze, że to
wyszło tak szybko! Przynajmniej jej nie zranił aż tak bardzo!
- Czy ty się słyszysz, Dorcas?! Przecież ona
powinna z nim porozmawiać! Przeprosić za to, że się tak zachowywała, bo była
zazdrosna i te sprawy! Przecież innego wyjaśnienia na jej zachowanie nie ma!
- A może... - Dorcas już szukała kolejne
argumenty.
- A może! – przerwałam im sprzeczkę. Obie
spojrzały na mnie zaskoczone. – A może sama zadecyduję o tym, co powinnam
zrobić?
- Och! - Tylko tyle zdołała z siebie
wyksztusić Dorcas.
- Chyba żartujesz?! W żadnym wypadku! Działasz
teraz pod wpływem impulsu i zapewne gniewu! A to nie jest dobry doradca!
Będziesz później żałować. Wiem, co mówię. Tak samo miałam z Gilderoy’em, Maxem,
Justinem i...
- A może powiedz po prostu, że z każdym twoim
byłym? Zaoszczędzisz nam jakiejś godziny – powiedziała Dorcas złośliwie.
- Dziewczyny! – krzyknęłam, kiedy Mary
otwierała usta. – Sama zadecyduję, co jest dla mnie dobre! Bardzo wam dziękuję
za te wszystkie rady. Na pewno nie mam zamiaru robić nic w ciągu najbliższych
dwudziestu czterech godzin. Możesz być spokojna, Mary – powiedziałam, chwytając
rzeczy i wchodząc do łazienki.
Nie będę się przejmować! Postanowiłam
zakładając najlepsze ubranie, jakie miałam, i malując się tak, aby podkreślić
swoje walory. Wyglądałam rewelacyjnie.
- Idziemy na kolację – ogłosiłam, wychodząc z
łazienki. Obie przyjaciółki spojrzały na mnie szeroko otwartymi oczami. – I ani
słowa!
Wyszłam z
dormitorium i od razu pożałowałam tego, że się tak odstrzeliłam. Każdy chłopak
oglądał się za mną. Zamiast iść dumnie, zwiesiłam tylko głowę i, patrząc w
podłogę, niemal przebiegłam do Wielkiej Sali, a gdy już dotarłam, opadłam na
ławkę przy naszym stole.
- Wow! - Usłyszałam i podniosłam speszona
głowę.
Fala wściekłości
powróciła. Naprzeciwko mnie z szeroko otwartymi oczami pełnymi podziwu siedział
Potter. Nie odpowiedziałam. Sięgnęłam po talerz i zaczęłam jeść.
***
Nadszedł maj.
Nawał prac domowych zwiększał się z każdym dniem. Tak samo jak liczba osób,
które były bliskie załamania nerwowego. Jak co roku, przynajmniej połowa
uczniów nie potrafiła pokonać stresu związanego z nadchodzącymi egzaminami. Ja
również strasznie się denerwowałam. Wiedziałam jednak, że materiał mam
opanowany. Powtórka była tylko po to, abym mogła zająć myśli. Minął już
miesiąc, a ja nadal nie potrafiłam zdobyć się na odwagę, by porozmawiać z
Jamesem. Rozmawialiśmy tylko wtedy, kiedy musieliśmy. Nie docinaliśmy sobie,
nie rzucaliśmy kąśliwych uwag. Wydawać by się mogło, że między nami w ciągu
ostatniego roku dosłownie nic się nie zmieniło. Potter stał się cichy i
spokojny. Wieczorami usilnie nad czymś myślał. Zdarzały się również momenty, w
których świdrował mnie spojrzeniem, ale starałam się nie reagować. Coś go
gnębiło, a ja nie miałam zamiaru mu pomagać.
- Lily, możemy
porozmawiać? – spytał pewnego wieczoru.
Podniosłam głowę
znad książki i spojrzałam prosto w jego orzechowe oczy. Przestraszyłam się ich
wyrazu, więc natychmiast zaczęłam rozglądać się po pokoju wspólnym. Zostaliśmy
w nim już tylko we dwoje. A tak się
pilnowałam przez ostatnie tygodnie!
Odchrząknęłam.
- Myślę, że nie mamy o czym, Potter -
powiedziałam cicho, znów patrząc w książkę.
- A ja uważam, że powinniśmy - powiedział i
wyjął mi ją z rąk.
- Dobrze, a więc słucham – powiedziałam
najspokojniej jak tylko potrafiłam.
- Wydaje mi się, że... Znaczy się ja...
- James, nie wiem, czego ode mnie oczekujesz.
Zerwałeś ze mną, o ile tak można to nazwać, już drugi raz. Nie za bardzo
rozumiem... Najpierw przez sześć lat się za mną uganiasz, a później zostawiasz?
- Właśnie, Lily, bo ja... - powiedział, a gdy
zobaczyłam ten dziwny wyraz w jego oczach, nagle mnie olśniło.
- Bo ty już chyba nic do mnie nie czujesz,
tak? – raczej stwierdziłam niż zapytałam. Głos mi drżał. Spojrzał na mnie
przerażony. – To bardzo dobrze się składa, wiesz? – zapytałam słodko.
- Tak? – wykrztusił zachrypniętym głosem.
- Tak, bo ja też już do ciebie nic nie czuje.
- Tak, to rzeczywiście fantastycznie -
powiedział jakoś tak smutno. – To może...
- Zostańmy przyjaciółmi? – znowu za niego
dokończyłam.
Przytaknął.
Wstałam i wyjęłam swoją książkę z jego rąk.
- Dobranoc, Lily. – Usłyszałam, wspinając się
po schodach.
Nie odwróciłam
się.
***
- Ty sobie chyba żartujesz?! Przyjaciele? Czy
wy jesteście poważni?!
- Dorcas, a co miałam zrobić? Siedzieć i
słuchać, jak mi pokrętnie tłumaczy coś, co zrobił przeszło miesiąc temu?
- Lily, a może on nie to chciał ci
powiedzieć?!
- A co? Że jest mu bardzo przykro i
przeprasza, że popełnił cholerny błąd i że odkąd tylko mnie zostawił chce do
mnie wrócić?!
- A jeśli?!
- To się trochę spóźnił! – krzyknęłam
oburzona.
- Lily! Przecież on kocha ciebie, a ty jego!
Przestańcie odwalać szopki!
- Ja już nie mam ochoty na kolejną akcję w
stylu pochodźmy sobie dwa dni, Dorcas!
- A skąd wiesz, że tym razem nie byłoby
inaczej?!
- Bo wiem! – krzyknęłam i mimowolnie się
rozpłakałam. – On się nie zmieni, Dorcas. Zawsze będzie tym samym Potterem,
rozumiesz? Dostał to, czego chciał od tak bardzo dawna i się znudził. A ja jak
głupia mu uwierzyłam i go pokochałam!
- Lily, a może wcale tak nie jest?
- A jak?! Przecież tak właśnie postępuje
Potter, prawda? Jak osiąga to, co chce, to po prostu to zostawia!
- I co masz zamiar z tym zrobić?
- Nie wiem. Zostały dokładnie cztery tygodnie
tego semestru. Później mam zamiar wrócić do domu i zapomnieć.
- Lily...
- Nie, Dorcas.
- Dobrze, nie chcesz rozmawiać ze mną, to
pójdę porozmawiać z Potterem!
- Po co?
- Bardzo mnie ciekawi, co on ma na ten temat
do powiedzenia.
- Ani mi się waż! – krzyknęłam przerażona.
- Nie możesz mi zabronić – powiedziała,
wzruszając ramionami.
- Dorcas, a nie możesz po prostu tego
zostawić? – Popatrzyłam na przyjaciółkę błagalnie.
- Lily... - Przysiadła obok mnie na łóżku. –
Nie chcesz zrozumieć?
- Nie, już nie – wyszeptałam, patrząc w jej
brązowe oczy.
- Dlaczego?
- Nie chcę kolejnych rozczarowań. Szansa na
to, że jest tak, jak mówisz, jest raczej niewielka. Nie zniosę myśli, że po
tylu latach dałam się tak wykorzystać.
- A jeżeli jest inaczej? Jeżeli on faktycznie
żałuje?
- To nie mam ochoty na wieczne pretensje. On
jest, jaki jest. Przy mnie zachowuje się inaczej i przy kolegach inaczej.
Problem zaczyna się w momencie, kiedy z wrażliwego, wyrozumiałego i
romantycznego Jamesa staje się po prostu Potterem. Musiałby się zmienić, a to
jest niemożliwe - powiedziałam ze smutkiem i położyłam się do swojego łóżka.
Zasłoniłam kotary
i, wtulając twarz w poduszkę, po raz kolejny tego wieczoru zaczęłam płakać.
***
- Zgadnijcie co! – Przy stoliku usiadła Mary.
- Nie mam zielonego pojęcia, oświeć nas! –
mruknęła znad książki Dorcas.
- Organizuję imprezę! – ogłosiła uradowana.
- Imprezę? – Spojrzałam na nią zaskoczona.
- Tak!
- Mary, ale przecież za dwa tygodnie zaczynają
się egzaminy. To chyba nie najlepszy moment na zabawę - próbowałam
interweniować.
Dobrze
wiedziałam, że taka impreza to weekend z głowy. Weekend, który był bardzo
potrzebny na naukę! - Och, daj spokój! To moje siedemnaste urodziny! –
nachmurzyła się.
Wymieniłam z
Dorcas spojrzenia.
- Dobrze - westchnęłam.
Mary zaczęła
piszczeć z uciechy.
- Lecę!
- Gdzie? – zapytałam zaskoczona.
- No, przecież muszę to wszystko zorganizować,
prawda?! – spojrzała na mnie jak na ufoludka.
- Mary, jedyne, co musisz, to się pouczyć!
- Na to mam jeszcze dużo czasu! – machnęła
ręką. – Widzimy się na zaklęciach.
- Czy ona jest niepoważna? Co będzie, jak
zawali egzaminy? – Dorcas wzruszyła tylko ramionami. – Nie obchodzi cię to?
- Lily - popatrzyła na mnie z dezaprobatą – to
jest Mary, nie pamiętasz? Ma masę uroku osobistego, przegada każdego
egzaminatora! A o część pisemną się nie martw. Zawsze potrafiła opowiadać
niestworzone historie i to właśnie pozwoliło jej dojść aż na szósty rok!
- No tak -
westchnęłam – ale...
- Lily! – rzuciła
niecierpliwie. – Mary da sobie radę! Jeżeli jednak nie przestaniesz nadawać, to
ja sobie nie poradzę! Dobrze wiesz, jak bardzo trzeba się namęczyć, aby być
Aurorem! A ja marzę o tym od dziecka!
- Dobrze, już
dobrze - powiedziałam i wróciłam do lektury. Nie mogłam się jednak skupić. –
Ale Dorcas! – wypaliłam po dwóch minutach.
- No nie! Lily! –
warknęła i spojrzała na mnie jeszcze groźniej. – Co znowu?
- A co my jej
kupimy?
***
- Lily! Na moje
urodziny chcesz przyjść w czymś takim?! – Mary wpadła do sypialni i od razu
zaczęła mnie krytykować.
- Przecież to tylko takie o... Jeansy i
koszulka są przecież dobre, prawda? – oburzyłam się, ale zerknęłam na swoje
odbicie.
Fakt. Nie
wyglądałam najlepiej. Zwłaszcza, że Mary miała na sobie wysadzaną czarnymi i
różowymi cekinami sukienkę, która sięgała jej do połowy ud. W dodatku założyła
bardzo wysokie obcasy. Makijaż, chociaż niepotrzebny, jak zwykle idealnie
dopełnił całości. Z łazienki wyszła Dorcas. Również spojrzała na mnie
krytycznie, ale nie skomentowała mojego stroju. Ona sama miała brązową sukienkę
na ramiączkach, odcinaną pod jej pełnym biustem. Na środku były cudowne
kwiatki. Do tego założyła piękne beżowe buty i złotą biżuterię. Z włosów
zrobiła delikatne loki i upięła je w niewinny kok.
Znów spojrzałam
na swoje odbicie. Sprane już jeansy, żółta koszulka, włosy spięte w kitkę.
- Dobra, działaj, Mary. - Przyjaciółka
zaklaskała w dłonie i podleciała do swojego kufra.
- Ale nie waż mi się krytykować! Założysz
wszystko, co ci podam, jasne? – zapytała, grzebiąc w środku.
- Dobra - westchnęłam z rezygnacją. – Powiedz
mi tylko, skąd ty bierzesz te wszystkie sukienki?
- Zamawiam.
- Zamawiasz?
- Och, tak! Są czasopisma, które prowadzą
sprzedaż wysyłkową.
- No ta… O nie! Mary, nie ma mowy! – powiedziałam,
gdy podała mi sukienkę.
- Dlaczego? – zapytała zaskoczona, rozkładając
ją na łóżku.
Była żółta,
wykonana z satyny. Miała delikatne ramiączka. Ze spokojem sięgałaby mi przed
kolano. W talii była brązowa, szeroka taśma.
- Ja... - zająknęłam się.
- Lily, nie wydziwiaj, tylko przymierzaj! –
ponagliła mnie Dorcas.
Z wahaniem
wzięłam ubranie. Leżała idealnie.
- Nie mam butów - westchnęłam.
- No wiesz! – oburzyła się Mary i podała mi
parę brązowych, prześlicznych sandałek, natomiast Dorcas grzebała w kasetce,
poszukując kolczyków. – I rozpuść te włosy, dziewczyno!
- Rewelacja! – powiedziała Dorcas, patrząc na
końcowy efekt.
- Świetnie! – Usłyszałam lekko obrażony głos
Mary, więc spojrzałam na nią pytająco. - Nawet na mojej imprezie wyglądasz
lepiej ode mnie.
- Mary, ja... - Chciałam się tłumaczyć, ale
przyjaciółka tylko się roześmiała.
- Mam nadzieję, że Potter padnie z wrażenia! –
powiedziała, puszczając do mnie oczko.
- Nie obchodzi mnie, co zrobi Potter -
powiedziałam, ale oczami wyobraźni widziałam już jego minę.
- Taa - powiedziała Dorcas i spojrzała na Mary
znacząco. – Chodźmy już lepiej! – zarządziła i otworzyła drzwi. – Pani przodem,
panno McDonald!
- Dziękuję bardzo, panno Meadowes! –
powiedziała i z gracją wyszła z sypialni.
Spojrzałam na
Dorcas i obie się roześmiałyśmy. Widok Mary wywołał sensację. Tradycyjnie cały
Gryffindor zaśpiewał jej sto lat, a następnie zaczął się przeciskać, aby złożyć
jej życzenia. Kiwnęłam do Dorcas i podeszłyśmy do Huncwotów. Ku mojemu
zaskoczeniu, nie było wśród nich Pottera.
- Gdzie James? – zapytała Dorcas Syriusza.
- Powiedział, że ma coś do załatwienia. –
Black wzruszył ramionami i spojrzał na mnie z podziwem. – Wow! Evans, gdybyś
nie była dziewczyną mojego najlepszego kumpla...
- Nie jestem dziewczyną twojego najlepszego
kumpla, Black – powiedziałam, patrząc na niego. Zmieszał się. Uśmiechnęłam się
pod nosem. – Poza tym, pamiętaj, że to nie o twojego kumpla chodzi, ale o to,
że jesteś z Dorcas!
- Ta, widzisz, Luniaczku? I co mi z tego, że
chciałem być miły?
- Źle się do tego zabierasz, Łapo. – Remus też
wyglądał na rozbawionego.
- Idę po coś do picia. Też chcecie? –
zapytałam uprzejmie. Kiwnęli głowami.
Podeszłam do
stolika w drugim końcu pokoju wspólnego. Było tu pełno najróżniejszego
alkoholu, a także soku. Zastanawiałam się właśnie nad tym, na co może mieć
ochotę Dorcas, kiedy...
- Wiesz, że jesteś najładniejszą dziewczyną na
tej imprezie?
- Wiem – odpowiedziałam bezczelnie, nalewając
do jednej ze szklanek dyniowego soku. – A wiesz, że ty jesteś największym
dupkiem w całym zamku?
- Wiem. – Usłyszałam w odpowiedzi.
Uśmiechnęłam się pod nosem. – Masz zamiar to wszystko wypić sama?
- To chyba nie twój interes, prawda?
- Teoretycznie mój.
- Czyżby? – Chwyciłam talerz i zaczęłam sobie
nakładać dyniowych pasztecików.
- Tak, dziwię się, że się dziwisz.
- James! – powiedziałam ostro i odwróciłam się
w stronę mojego rozmówcy. – To już naprawdę nie twoja sprawa.
- Czemu tak bardzo upierasz się przy swoim?
- A czemu ty tak bardzo się interesujesz?
- Nie rozumiem, czemu ci to przeszkadza!
- Hm, pomyślmy... Może dlatego, że to moje
życie, a tobie nic do tego?
- Skąd taka pewność? –zapytał, podchodząc
bliżej i patrząc mi prosto w oczy.
- Czekaj, czekaj – powiedziałam, udając
zamyślenie. – Może dlatego, że dawno temu, że tak powiem, się rozeszliśmy?
- Skąd wiesz, że się nie zejdziemy?
- Bo w przeciwieństwie do ciebie, wiem, czego
chcę, Potter – powiedziałam, patrząc na niego wyzywająco.
- Tak się składa, że ja też wiem, czego chcę,
Evans!
- Nie wydaje mi się – rzuciłam oschle i
wzięłam do ręki napoje dla przyjaciół.
- Odstaw to - poprosił i wyjął mi szklanki z
rąk.
- Wybacz, ale miałam zamiar zanieść to Dorcas
i...
- Chodź – powiedział i chwycił mnie za rękę.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! Potter! –
krzyknęłam, ale nie zareagował.
Zaciągnął mnie na
środek pokoju wspólnego, przyciągnął do siebie i... w tym momencie muzyka
zwolniła. Rozejrzałam się dookoła. Na parkiecie zaczęły pojawiać się pary.
Stałam w miejscu i nie wiedziałam, co mam robić. Czy uciekać, czy może jednak
zatańczyć... Kątem oka widziałam, jak patrzy na mnie w napięciu. Westchnęłam i,
chcąc nie chcąc, zarzuciłam mu ręce na szyję. Odetchnął z ulgą i przytulił się
do mnie. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. Cała byłam spięta, nie potrafiłam się
uspokoić, ani zebrać myśli. Co chwilę rozglądałam się nerwowo dookoła.
- Daj spokój. Tylko tańczymy. - Usłyszałam
jego szept. Spojrzałam na niego speszona. Kiwnęłam głową. – Lily - zaczął
nagle, a ja wiedziałam już, co się święci. – Bardzo cię przepraszam. To
wszystko wyszło nie tak, jakbym chciał. Nie powinienem był się czepiać.
- James, ja też zachowałam się nie fair. Przez
moment zapomniałam, jaki jesteś naprawdę.
- Jaki jestem naprawdę? – zapytał, patrząc na
mnie uważnie.
- Tak. Miałam na myśli to, że jak jesteśmy
sami, to jesteś czarujący, ale gdy tylko na horyzoncie pojawiają się twoi
koledzy, to zaczynasz się popisywać – powiedziałam ironicznie, wzruszając
ramionami.
- Lily, o czym ty mówisz? – Wyglądał na
zaskoczonego.
- O tym, że jesteś kretynem! – krzyknęłam, a
wszyscy na nas spojrzeli. – Jak mogłeś mnie tak potraktować?
- Lily, nie mam zielonego pojęcia, o co ci
chodzi! Jak cię potraktowałem?
- Zabawiłeś się moim kosztem. – Mówiłam szybko
w obawie, że mi przerwie. – Uganiałeś się za mną sześć lat, a ja przez ten czas
cię ignorowałam! Aż nagle zacząłeś gadać o tych twoich uczuciach i o tym, że
jestem dla ciebie taka ważna. Boże, a ja byłam taka naiwna i w to uwierzyłam!
Dałam się nabrać na te twoje sztuczki, chociaż wiem, jaki jesteś! Widziałam to
tysiące razy! Najpierw uganiałeś się za tymi wszystkimi dziewczynami, a jak
tylko ci uległy, to je zostawiałeś! Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że ze mną
będzie inaczej?
Ostatnie zdanie
wyszeptałam. Potter był w szoku.
- Lily - wykrztusił w końcu. Spojrzałam na
niego ze złością. – To wcale nie tak! Ja nie miałem pojęcia!
- Właśnie, Potter – powiedziałam roztrzęsiona.
– Nie miałeś pojęcia. Więc teraz, bardzo cię proszę, daj mi wreszcie spokój,
dobrze? – Głos zaczął mi drżeć. – Już dosyć się przez ciebie wycierpiałam.
Udałam się w
stronę sypialni. Został sam na środku pokoju wspólnego.
- Ale Lily... Lily! Poczekaj, proszę cię! –
Zaczął przedzierać się przez tłum za mną.
- Odwal się, Potter – powiedziałam, ostatkiem
sił powstrzymując łzy.
- Dlaczego nie pozwalasz mi tego wyjaśnić, do
cholery?!
- Po co?! – krzyknęłam i odwróciłam się do
niego. – Zrozum wreszcie, że już nic od ciebie nie chcę!
- Ubzdurałaś sobie jakieś wnioski i nie dajesz
sobie wytłumaczyć, że jest zupełnie inaczej! Ja cię ko...
- Nie kończ – zażądałam. Umilkł zaskoczony. –
Mam dosyć. Ciebie i tych nieszczerych wyznań. Poszukaj sobie kolejnej
dziewczyny. O! Zobacz! – powiedziałam z ironią, wskazując na drobną blondynkę.
– Czy to nie twoja trzecioklasistka?
- Lily, uspokój się. - Nawet się nie odwrócił.
Patrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- Ależ ja jestem spokojna. Jestem tak
spokojna, jak jeszcze nigdy! – warknęłam i wspięłam się na samą górę.
- Nie! I zostaw mnie wreszcie w spokoju! –
Usłyszałam, nim zamknęłam za sobą drzwi.
Zaciekawiona,
cofnęłam się i spojrzałam przez barierkę w dół. Pod naszymi schodami stała owa
blondyneczka. Minę miała nieciekawą. Nagle podniosła głowę. Zauważyła mnie i
obdarzyła pełnym nienawiści spojrzeniem. Rozejrzałam się po pokoju wspólnym.
Potter próbował się przedrzeć do dormitorium chłopców. Był wściekły. W pewnym
momencie podbiegł do niego Syriusz. Widać było, że próbuje go uspokoić. Potter
coś krzyknął i szybko wszedł do ich sypialni. Syriusz pokręcił głową i wrócił
do Dorcas. Oboje wyglądali na zmartwionych.
***
Czerwiec.
Wyglądając przez okno, widziałam na błoniach pełno roześmianych uczniów, którzy
korzystali z tak wspaniałej pogody. Zrobiło się tak przecudnie kolorowo.
Kwiaty, liście, śpiew ptaków... Kiedy ten czas tak posunął się na przód?
Przecież jeszcze całkiem niedawno temu były święta...
- Lily, chodź, pomożesz mi jeszcze przećwiczyć
zaklęcia!
- Idę, Dorcas. - Z trudem oderwałam się od
okna.
- Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego tak
bardzo przeżywacie te wszystkie egzaminy! – powiedziała Mary.
- No tak. Pomyślmy... może mamy większe
ambicje niż ty i ta twoja kraina cudów?!
- No wiesz, nie każdy chce tyrać tak jak ty,
żeby być tysięcznym Aurorem! – odfuknęła Mary.
Dorcas już
otwierała usta.
- Dziewczyny, czy to naprawdę takie ważne? –
zapytałam z rezygnacją.
- No to niech mnie nie obraża! Skoro jest taka
mądra, to niech spróbuje z kogoś beznadziejnego zrobić cudo! Tak jak ja z
ciebie i to już niejednokrotnie! – powiedziała bez namysłu.
Otworzyłam usta i
spojrzałam na nią totalnie zaskoczona. Dorcas parsknęła śmiechem.
- Dzięki, Mary - powiedziałam z uznaniem.
- Och, ależ proszę bardzo, kochanie! –
powiedziała zadowolona.
- Mary, ty naprawdę myślisz, że powiedziałaś
jej coś miłego? – zapytała Dorcas, z trudem pohamowując śmiech.
- A nie? Przecież podziękowała. – Mary
wzruszyła ramionami. – Czerwony czy róż? – zapytała, pokazując nam buteleczki
lakieru.
- Czerwień - powiedziałam bez entuzjazmu.
- W takim razie róż. – Wzruszyła ramionami i
schowała do kosmetyczki niepotrzebny lakier.
Pokręciłam głową
z dezaprobatą.
- Dobra, daj książkę, Dorcas – poprosiłam,
siadając w fotelu. – To może zaczniemy od...
- Lily? – Usłyszałam i spojrzałam w górę.
- Czego? – zapytałam nieuprzejmie.
Chyba nawet zbyt
nieuprzejmie, bo Dorcas zrobiła do mnie dziwną minę.
- Przeszkadzam?
- Jak zwykle, Potter – powiedziałam troszkę
milej, ale stanowczo. – Ale skoro już nam przerwałeś, to może wreszcie powiesz,
czego chcesz?
- Profesor McGonagall prosi cię do siebie -
powiedział cicho.
- Mnie? – zapytałam delikatnie przestraszona.
– A z jakiej racji?
- Nie wiem. Też dostałem wezwanie. -
Spochmurniał.
- Tyle, że dla ciebie to nie nowość. Trudno,
Dorcas, dokończymy, jak wrócę - powiedziałam do przyjaciółki i oddałam jej
książkę.
Ruszyłam do
wyjścia.
- Idziemy? – zapytałam Pottera, będąc już przy
drzwiach. Spojrzał na mnie zaskoczony i kiwnął głową. Szliśmy w milczeniu. Co
jakiś czas patrzeliśmy na siebie ukradkiem. W końcu nie wytrzymałam. – To... Domyślasz
się, o co może chodzić?
- Nie mam pojęcia. Ostatnio nic nie nabroiłem!
Słowo! – dodał, kiedy spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Tak, na pewno – powiedziałam z lekkim
uśmiechem.
- Lily, ja naprawdę nic ostatnio nie
wywijałem. Uczę się do egzaminów!
- Od kiedy ci tak bardzo zależy? – zapytałam
zaciekawiona.
Potter raczej
nigdy nie angażował się w nic poważnego, a już na pewno nie w naukę do
egzaminów!
- Od kiedy szkoła zmierza ku końcowi. -
Naburmuszył się.
- Aha! – Roześmiałam się.
- Serio! Chcę zostać Aurorem! Wiesz, jak
trzeba tyrać, żeby dostać się na to specjalistyczne szkolenie?
- Wiem, Dorcas nieustannie mi przypomina. –
Wzruszyłam ramionami.
- No proszę. Nie wiedziałem, że będzie
startować na coś tak prymitywnego.
- Marzy o tym od dziecka.
- A ty?
- Co ja? – zapytałam, nie do końca rozumiejąc.
- No, a kim ty chciałabyś zostać?
- Nie wiem. Jeszcze całkiem niedawno myślałam
o tym, żeby być Uzdrowicielką, ale nie mogę patrzeć na te wszystkie straszne
choroby. Teraz coraz częściej nawiedza mnie myśl o zostaniu Aurorem.
Roześmiał się.
- To jest dla ciebie śmieszne? – zapytałam
lekko zdenerwowana.
- Nie – powiedział, poważniejąc i patrząc mi w
oczy.
- Więc dlaczego się śmiałeś?
- No wiesz - zaczął i zapukał w drzwi naszej
profesorki – to oznacza, że tak szybko się ode mnie nie uwolnisz, Evans –
powiedział bezczelnie i otworzył drzwi. – Panie przodem.
Spojrzałam na
niego szeroko otwartymi oczami.
- Panno Evans, zapraszam do środka. Panie
Potter, to zajmie sekundę. Może pan poczekać na zewnątrz?
- Oczywiście, pani profesor! – powiedział i
zamknął drzwi z szerokim uśmiechem.
- Panno Evans, proszę usiąść – poprosiła.
- Pani profesor, czy ja coś zrobiłam? –
zapytałam spanikowana i usiadłam na brzegu krzesełka.
Spojrzała na mnie
uważnie i mogłabym się założyć, że delikatnie się uśmiechnęła.
- Nie. Rozmawiałam z profesorem Dumbledorem.
Nie wiem, czy słyszałaś o naszym tajnym zgromadzeniu, jakim jest Zakon Feniksa.
- Zrobiła pauzę i spojrzała na mnie przenikliwie. Kiwnęłam głową. – Świetnie.
Więc wiesz, że działamy przeciwko Sama – Wiesz – Komu.
- Tak, ale
słyszałam też, że członków rekrutujecie dopiero kiedy opuszczą Hogwart –
powiedziałam, nie bardzo wiedząc, w jakim kierunku zmierza ta rozmowa.
- Owszem, jednak czasy się zmieniają. Czarny
Pan rośnie w siłę i potęgę. Ma po swojej stronie już bardzo dużo zwolenników.
Między innymi uczniów w naszej szkole. Potrzebujemy wsparcia. Najlepiej młodych
i zdolnych uczniów, takich jak ty, panno Evans.
- Miałabym dołączyć do Zakonu? – Spojrzałam na
nią szeroko otwartymi oczami.
- Tak, jeżeli jednak wyrazisz zgodę, musisz
pamiętać, że to bardzo niebezpieczne. Nie będzie ci wolno o tym mówić nikomu,
nawet rodzinie czy przyjaciółkom. - Tu spojrzała na mnie jeszcze bardziej
przenikliwie.
- Zapewne pani wie, pani profesor, że on
zabija mugoli, a także czarodziei półkrwi i ich rodziny. Nie mogę znieść myśli,
że mojej rodzinie coś może się stać, tylko i wyłącznie dlatego, że ich córka
jest czarodziejką – powiedziałam, patrząc prosto w surowe oczy nauczycielki.
- Rozumiem, że to
była zgoda na przyłączenie się do nas? – zapytała, jakby dla pewności.
- Oczywiście.
- Dobrze, a więc
przekażę dyrektorowi, że się zgodziłaś. Pamiętaj jednak, że to bardzo ważna
sprawa. Nie wolno ci z nikim na ten temat rozmawiać - upomniała mnie i
podniosła się z fotela.
- A czy... -
zaczęłam, ale mi przerwała.
- Panna
Meadowes i McDonald również dostaną taką propozycję. Jak tylko się tu zjawią,
poinformuję je o twojej decyzji.
- To cudownie! –
Rozpromieniłam się.
- Tak, proszę. –
Podała mi list. Zaadresowany był do mnie. Cienkie, zielone i pochyłe pismo.
Dokładnie takie samo, jak to, które co roku widnieje na kopercie z listą
książek. – Przeczytaj to uważnie, a później spal w kominku.
- Dobrze, pani
profesor – powiedziałam i podeszłam do drzwi.
- Ach! I poproś
pana Pottera – poprosiła jeszcze. – To będzie dopiero ciekawa rozmowa –
dokończyła, mówiąc bardziej do siebie niż do mnie.
- Oczywiście. – Otworzyłam drzwi, kiwnęłam
głową do czekającego i pognałam biegiem do Wieży Gryffindoru.
***
- Wprost nie mogę w to uwierzyć! – krzyknęła
rozpromieniona Dorcas.
- Tak, ja też! – powiedziałam, promiennie się
uśmiechając. Dziewczyny właśnie wróciły od McGonagall.
- Ciekawa jestem tylko, jak wygląda ta
kwatera, w której mamy mieszkać w to lato - powiedziała Mary. – Myślicie, że
mają tam cudowny, różowy pokój? – zapytała lekko spanikowana.
- Nawet jeżeli nie, to pamiętaj, że
najważniejsze jest to, że będziemy tam razem! – powiedziała Dorcas.
- Ta.
Mary nadal
wyglądała na przerażoną. Z niepokojem patrzyła na list, który dostała od
profesorki.
- Och, Mary! Nie zapominaj, że już skończyłaś
siedemnaście lat! W ostateczności możesz sobie przerobić pokój na taki, jaki ci
się marzy, prawda? – powiedziałam rezolutnie.
- Och! No przecież! Gdzie ja mam głowę?
- Mnie tam bardziej interesuje, jakie zadania
nam powierzą.
- Nie wiem, ale myślę, że na początku tylko
nas przygotują. No wiesz, takie warsztaty, które pozwolą nam na pełne uczestnictwo
po zakończeniu szkoły – powiedziałam, poważniejąc.
- Możliwe... Ciekawe, czy Syriusz też dostał
tą propozycję – powiedziała nagle i podniosła się z miejsca.
- Dorcas! – upomniałam ją. – Nie zapominaj, że
miałyśmy nikomu nie mówić!
- Łatwo powiedzieć! Ja i Syriusz nie mamy
przed sobą żadnych tajemnic!
- Chyba raczej ty przed nim – powiedziała
Mary. Spojrzałyśmy na nią zaskoczone. – No co? Przecież to nie jest żadną
tajemnicą! – oburzyła się.
Zamyśliłam się.
Nie przeszkadzało mi nawet to, że dziewczyny zaczęły się kłócić. Jeszcze tylko
tydzień, bo tyle zostało do końca tego roku szkolnego. A później? No właśnie...
A co będzie potem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz